UWAGA: fragmenty +18
Obudziłam się lekko sparaliżowana, bo twarde jak skała mięśnie Shannona nie zaliczały się do najmiększych. Wstałam leniwie i przetarłam nadal zmęczone oczy. Poczułam jak burczy mi w brzuchu ale nie zwracałam na to uwagi. Po pierwsze - zwierzę na którym leżałam miało chyba bardzo przyjemny sen, bo się ślinił. Dwa- dotarły do mnie bardzo irytujące dźwięki dochodzące z kuchni. Na paluszkach podeszłam zza rogu i wybałuszyłam oczy widząc kto tam stoi. Leto, jakże by inaczej, karmił truskawkami jakąś młodą laskę, której nie dałabym nawet 19 lat. Widok mnie obrzydził ale wzbudził też we mnie ogień. Gdy tylko ją pocałował poczułam jak zaciskam z emocji pięści. Okręciłam się na pięcie i ruszyłam tupiąc nogami na górę, jednak ktoś omieszkał mnie dobić.
-Nie przywitasz się? - Jared krzyknął za mną. Wymierzyłam w niego środkowym palcem.
-Twoja kochanka jest umysłowo chora? - powiedziała małolata. Trudno było nazwać ten odgłos "głosem" bo przypominał szczekanie małego, wkurwiającego pieska. Tymczasem zaczęłam się gotować a para niemal wylatywała mi z uszu.
-Pierwsza zasada panująca w tym domu. - Jared szepnął jej do ucha ale usłyszałam szybko do nich podchodząc- nie wkurwiaj Ramony.
W drodze sięgnęłam po dzbanek po kwiatach i mocno ujęłam go w dłonie.
-Słuchaj, ty gówniarzu! - warknęłam a Leto stanął między nami jakby obawiał się, że komuś zaraz stanie się krzywda - nie jestem jego pierdoloną kochanką. Sama pierdolisz się z nim na pierwszej randce, więc mnie nie pouczaj! Opiekuj się dobrze tym debilem, bo jest dla mnie ważny. Aha, po drugie, przenigdy, cholera, przenigdy nie mów, że jestem umysłowo chora! Dbaj o tego starego pierdziela, bo inaczej zniszczę ci życie! Spuszczę na ciebie pierdolone bomby atomowe a po tobie pozostanie tylko jebany pył i proch! Rozumiesz mnie do jasnej cholery?!
Odłożyłam wazon na blat i wysoko podniesioną głową poszłam na górę gdzie z obrzydzeniem odnotowałam porozrzucane ciuchy. Zaczęłam chodzić w kółko po pokoju by tylko gdzieś rozładować emocje. Dzisiejsza poranna sytuacja nieźle mnie zirytowała. Przecież ta małolata nie ma nawet 18 lat, co za upokorzenie! Żal mi tylko tego starego playboya, jakby nie było go stać na nic innego.. W moich przemyśleniach przerwał mi odgłos zamykanych drzwi a gdy się odwróciłam zobaczyłam Jareda z pulsującą żyłką pod okiem. Mierzyliśmy się wzrokiem przez chwilę aż ten podszedł do mnie i złapał za nadgarstki po czym przygwoździł do ściany. Czekałam tylko aż się wyżali i mogłam przejść do kontrataku.
-No co?! - warknęłam.
-Co to miało być do cholery? Alex będzie się bała tu przyjść! - warknął.
-Alex?! - zaśmiałam się złośliwie - jakaż szkoda, że rodzice skrzywdzili ją na całe życie. Shannon też ma ciężko, w końcu jego imię noszą kobiety!
-Wczoraj mówiłaś mi coś o szukaniu drugiej połówki, tak?! - potrząsnął mną.
-Coś ci się pomieszało we łbie, idioto! - niemal na niego splunęłam. Czułam totalne wkurwienie faktem, że podczas mojej nieobecności przyniósł sobie młodą dziewczynę i do tego się z nią przespał.
-Upiłaś się tym spirytusem ale ja dobrze pamiętam, czego ode mnie chciałaś..
-No, czego?! - prawie oplułam mu twarz.
-Ty.. Ty jesteś zazdrosna! - uśmiechnął się szeroko a ja mocno go odepchnęłam.
-Chodzi mi tylko o to, że sypialnia i łóżko było zajęte i musiałam spać na kanapie.. - odbiłam piłeczkę.
-Jasne. - zakpił - nie obchodzi mnie to. Tylko mam do ciebie prośbę: nie skrzywdź Alex.
-A co? - zaśmiałam się tubalnie - jest dla ciebie jak córka? Mógłbyś być jej ojcem! A może wybudziły się w tobie potrzeby ojcowskie?
-Zamknij się! - ryknął a ja umilkłam - Alex jest moją znajomą a tobie nic do tego!
-Która leci na twoje bicepsy i kasę, nic tylko pogratulować! - podniosłam głos.
-Spróbuj jej coś zrobić, ty psychiczna wariatko.. - wycelował we mnie palcem - a nie wiem co ci zrobię..
-Przepuść mnie. - warknęłam podchodząc do drzwi ale ten je zabarykadował.
-Obiecaj, że zwolnisz. - westchnął lżej.
-Niczego ci nie będę obiecywała Leto. - wycedziłam i szybko wybiegłam z pokoju. Moją misją było teraz pozbycie się Alex i żaden Leto nie miał mi przeszkodzić. Usiadłam na kanapie, tuż obok niej a ta wybałuszyła oczy. Nie powiem, Leto dobrze wycelował. Zgrabna figura, duże oczy i wypukłe usta. Ale błagam, ona nie ma nawet 17 lat!
-Kochanie, powiedz mi.. ile ty masz dziecko lat? - uśmiechnęłam się słodko a Jared usiadł na sofie, niczym tykająca bomba zegarowa.
-Mam 18 lat ale tobie nic do tego. - wycedziła ja zaśmiałam się głośno aż obudziłam Shannona. Ten coś jęknął i widząc nas dwie szybko się ożywił.
-Co.. jest? - ziewnął siadając i wyciągając spod poduszki jakąś butelkę alkoholu - kto wygrywa?
-Oj, jakie to smutne.. - westchnęłam - a tobie czemu rodzice dali takie imię i nazwisko? Byłaś chłopcem jak się urodziłaś?
-DOSYĆ! - warknął Jared zaciskając pięści - Ramona, na górę!
-Wcale nie zniszczyli mi życia. Jest na pewno ładniejsze niż Ramona. - młoda zaczęła mi się odszczekiwać a ja spojrzałam z politowaniem na Jaya.
-Kogoś ty sobie znalazł? Boże, to dziecko!
-Wal się. - blondynka przeszła do ataku a ja parsknęłam śmiechem.
-No to się zaczyna zabawa.. - mruknęłam pod nosem i wstałam by mieć nad nią przewagę - wracaj do gimnazjum, dziewczynko..
-Pieprz się. - odburknęła kuląc się na kanapie - on woli mnie.
-Ha! - otworzyłam szeroko usta a cała sytuacja stawała się coraz bardziej komiczna - nie, no! Niemożliwe! Dziewczyno, obudź się! Wiesz cokolwiek o życiu?! Ten stary dziad chce od ciebie seksu, niczego więcej!
-Przynajmniej, on się ciebie brzydzi! - warknęła wreszcie patrząc mi w oczy.
-Jesteś jego lalką do dymania! - syknęłam a ta zmierzyła się ze mną wstając z kanapy i celując mi w mostek. Atmosfera zaczęła się zagęszczać.
-Znudziłaś mu się albo jesteś dla niego za stara!
-To ciebie wyrzuci jak zużytą golarkę do kosza, ty głupia gnido!- warknęłam.
-On jest mój. - blondynka podeszła do mnie bliżej i prawie stykałyśmy się czołami - odpierdol się od niego.
-Chyba śnisz! Pewnie mówił ci wiele rzeczy! Nie zgadnę: weźmie z tobą ślub? Może 10-tka dzieci?! Uciekaj stąd póki możesz, smarkulo!
-Dosyć tego. - Jared znów powiedział swoją rolę i podszedł do mnie z tyłu po czym złapał za nadgarstki i pociągnął do siebie. W tym samym czasie zdążyłam uderzyć blondynkę w nogę, ta odpowiedziała mi szybkim ciosem w brzuch. Wypuściłam powietrze a Shannon złapał Alex. Na jego twarzy jawiły się łzy, ale to chyba ze śmiechu. Nie sądziłam, że będę się biła jak lew o tego idiotę za mną. Jared zaciągnął mnie z powrotem do sypialni gdzie rzucił na łóżko i znów przygwoździł do niego.
-Policz do 10. - syknął widząc, że jestem czerwona na twarzy. Starałam się wydostać ale zrezygnowałam z dawnej walki i rozluźniłam mięśnie.
-A teraz powiedz mi - powiedział nader spokojnym tonem - po jakiego grzyba to tak komplikujesz?
-Nie wiem o czym mówisz. - odwarknęłam.
-Powiedz mi po co to wszystko. - uśmiechnął się.
-Nie wiem. - odwróciłam głowę w bok nie chcąc by świdrował mnie wzrokiem. Tak zajebiście chciałam mu wykrzyczeć, że się zakochałam, że szaleję na jego punkcie i że jestem w nim po prostu rozkochana ale poczułabym się wtedy naga i bezbronna. Już kiedyś kochałam, już kiedyś ktoś mnie zranił i od tamtego czasu obiecałam sobie, że nie wpadnę w tą siatkę kolejny raz. Niestety, właśnie w niej tkwiłam i nic nie mówiło, że szybko się z niej wydostanę.
-Ram. - złapał mnie za podbródek i zmusił bym na niego spojrzała. Mówił bardzo cicho - czego ty chcesz? Co czujesz?
Milczałam a w moim gardle już układały się ten pieprzone dwa słowa, których tak bardzo nie chciałam wypowiadać.
-Po co to komplikujesz? - szepnął zniżając poziom twarzy i muskając ustami moją twarz - spróbujmy..
-Nie chcę niczego próbować! - niemal bolało mnie jak to mówiłam.
-Mów. - uśmiechnął się. Szczęście w nieszczęściu, Jared spragniony smaku moich ust posmakował ich a mi odebrało mowy. Nasz pocałunek stawał się bardzo gorący, ja zawisłam na jego szyi i usiadłam okrakiem czując jego podniecenie kumulujące się w dresowych spodenkach. Poczułam jak wilgotny język powoli wsuwa się do moich ust a tymczasem moje własne dłonie wdarły się pod jego bluzkę by zbadać po raz kolejny budowę jego ciała. Zaczęłam ciężko oddychać i cichutko jęczeć z podniecenia które między nami narastało gdy usłyszałam pukanie do drzwi, które sekundę potem się otwarły.
-Ramona! - usłyszałam Shannona, który od rana miał z nas niezły ubaw - oj, sorry, że wam przerywam, ale..
-Wyjdź. - Jared nie zaprzestał całowania mojej szyi.
-..ale przyszedł do ciebie Gerard i czeka na dole.
Specjalnie się na nas jeszcze popatrzył a gdy zamknął drzwi Leto prawie wgryzł się w moją szyję. Jednocześnie pragnęłam to skończyć ale z drugiej strony rozbudziła się we mnie żąda zemsty za to, co zafundował mi po powrocie. Gdy czułam, że jego ramiona mnie nie otaczają szybko odskoczyłam i wybiegłam jak wiatr z pokoju. Żałowałam, że nie widziałam jego miny. Poprawiłam szybko fryzurę i tanecznym krokiem podeszłam do czerwonowłosego. Na powitanie zaczęłam go całować w usta.
-Jaka miła niespodzianka.. - uśmiechnął się szeroko -Po co przyszedłeś? - spytałam oglądając kątem oka schody, na których miał pojawić się Jared.
-Myślałem, że wpadnę.. przechodziłem obok i pomyślałem..
Nim skończył zaciągnęłam go siłą na górę. Jared akurat wychodził a ja niczym w drzwiach obrotowych okręciłam go wokół własnej osi i zamknęłam drzwi przed nosem. Byłam w sypialni z Gerardem.
-Teraz mnie posłuchaj. - szepnęłam wskazując na łóżko i zaczęłam na nim podskakiwać - rób dokładnie to samo co ja. OH, TAK! - wrzasnęłam.
Gerard zrozumiał migiem dołączył do mnie na łóżku. Pomiędzy skakaniem na łóżku w nierównym tempie oczywiście głośno jęczeliśmy a ja ledwo co powstrzymywałam wybuch śmiechu.
-Finał? - spytał lekko zdyszany.
-Jasne. - uśmiechnęłam się i głośno krzyknęłam - oh, mój Boże, tak!!!
-Lubisz to?! - wrzasnął a ja spadłam na poduszki gdzie dusiłam się ze śmiechu. Dopiero teraz zauważyłam, że ktoś po drugiej stronie drzwi wali w nie pięściami. Szybko do nich podeszłam i otworzyłam je. Jared w parę sekund szarpnął Gerarda i wyrzucił go za drzwi. Nie sądziłam, że ze śmiechu rozboli mnie brzuch. Nie mogłam się powstrzymać aż zobaczyłam, jak Jared siada obok mnie.
-Nie dostaniesz Oscara. Poznam kiedy udajesz. - wysunął lekko język.
-Co tu robisz? - zmarszczyłam nos.
-Alex to jedna wielka pomyłka i chcę wreszcie wiedzieć o co tobie chodzi. - mruknął - czego ty ode mnie chcesz?
-Szczerze? - westchnęłam siadając po turecku - sama nie wiem.. bardzo cię lubię, to na pewno..
Wpatrywał się we mnie swoimi niebieskimi tęczówkami jakby doszukiwał się w tym głębi a ja powtarzałam jak idiotka słowa "bardzo".
-No i.. no.. czasami możemy sobie ulżyć, no wiesz..
-Trudne masz te wymagania. - złapał moją rękę a mnie przeszły ciarki - A jeśli chcę kobiety na pełen etat? Będziesz mi straszyła wszystkie dziewczyny?
-Jeżeli zobaczę, że ta dziewczyna ma sens to nie... - zachichotałam.
-Moja ty wyrocznio... - zaśmiał się a ja klepnęłam go w tył głowy.
Postanowiłam, że pójdę na spacer ale młodszy z braci uwiązał się mnie jak jakiś pies na smyczy więc musiałam iść z nim. W głowie dalej miałam mieszane uczucia bo coś mnie do niego przyciągało ale też bałam się znów w to wejść. Zwłaszcza wiedząc jakim facetem był Jared. Zwykle bardzo się do facetów przywiązywałam a jeśli on nie wytrzyma moich humorów to pewnie mnie zostawi a ja będę miała złamane serce. Jak zwykle widziałam tylko najgorsze wersje bo nie należałam do optymistów. Tego wietrznego, acz ciepłego dnia miałam na sobie ciężkie czarne buty i czerwony płaszcz, dokładnie ten sam co miałam gdy wpadłam na Jareda w kawiarni. Niby przypadkiem nasze dłonie ocierały się o siebie gdy szliśmy w stronę molo ale nawet najmniejszy dotyk mnie cholernie elektryzował. Nie miałam pojęcia co robię na tym pieprzonym molo zamiast iść do najbliższego miejsca (w tym przypadku przebieralni na plaży) i poczuć znów to wspaniałe uczucie.
-Chcę cię poczuć w sobie.. - mówił mój diabeł patrząc na Jareda idącego obok a ja potrząsnęłam głową czując, że oszalałam. Co robi z człowiekiem zakochanie!? Po prostu masakra.. To już mój koniec. Wszyscy zginiemy.
Dotarłam z nim na sam koniec molo gdzie oparłam się o barierki plecami a on zaraz obok mnie. Jego uroda mnie powalała i po prostu nie mogłam oderwać wzroku.
-Co? - Jared zrobił słodką minkę jakby był nieśmiały- mam coś na twarzy?
-Nie. - odpowiedziałam po prostu ciężko wzdychając. Skryłam rękę w kieszeni płaszcza i zamknęłam oczy chcąc odlecieć chociaż na parę sekund. Szum morza i śpiew mew trochę mnie zrelaksował gdy usłyszałam jego głos.
-O czym myślisz? - szepnął.
-Dzisiaj rano zastanawiałam się o życiu. Co takiego zepsuję. Co mnie czeka. Co takiego zniszczę i zamienię w miazgę.
-Trafiłem na optymistkę. - zaśmiał się cicho.
-Na realistkę. - poprawiłam.
-Mogę poprawić ci humor jeśli chcesz.
Poczułam jak coś wślizga się do mojej kieszeni i chwyta za rękę. Gdy niczym automat zacisnęłam palce na jego dłoni poczułam, że naprawdę weszłam w niezłe bagno. Jego usta znów wylądowały na moich a jego ciało naparło na mnie przypierając mnie do barierek. Czułam jak nasze serca szaleją a ciało pragnie więcej i więcej i więcej. Zatapiałam się powoli w tym cudownym momencie gdy coś ostrego ukuło mnie w oczy. Rozpoznałam hordę wściekłych paparazzich, którzy celowali w nas swoimi przyrządami tortur. Jared przyzwyczajony do tej bandy pociągnął mnie za rękę i natychmiast wyciągnął z tłumu. Oczywiście nie obyło się bez przekleństw i krótkiej przepychanki ale bawiło mnie jedno: Jared właśnie wyglądał na wkurzonego, że mu przerwali. Boże, jaka ja jestem głupia! Idiotko, ciebie to bawi!? Moja rozumna strona aż podskakiwała zażenowana moim postępowaniem! Co to ma niby być?! Cieszysz się z tego, że o ciebie walczy?! Pff! Ha! Po prostu boki zrywać! Wiesz, jesteś żałosna! Wiem, wiem...
Wróciliśmy do domu gdzie postanowiłam sprawdzić, czy piszą coś o naszej porannej eskapadzie na molo. Rzecz jasna informacja o nowej dziewczynie wokalisty ogarnęła świat w 2 godziny a ja zażenowana oglądałam nasze wspólne zdjęcia. Jednocześnie się cieszyłam, należałam do elity TYCH kobiet, a z drugiej strony to był kolejny krok do totalnego pogrążenia.
Czy znacie Jareda Leto? Ten przystojniak, który jest aktorem („Requiem dla snu” , „Mr. Nobody” , „Fight Club” ) i wokalistą zespołu 30 seconds to mars został dzisiaj przyłapany z czerwonowłosą pięknością na molo w Los Angeles. Para patrzała na siebie z uczuciem a następnie namiętnie całowała. Nasi zdolni reporterzy uchwycili tą sytuację z bliska, para była bowiem tak zajęta sobą, że ich nie zobaczyła! Jak się okazało, parę tygodni temu tajemnicza rudo włosa to Ramona Silver, występowała bowiem przez koncertem zespołu Jareda i grała z nim piosenkę Lady Gagi. Według fanów czuć było między nimi niezwykłą chemię. Cały czas patrzeli na siebie i śpiewali z uczuciem. Sama Silver stwierdziła niby żartem że „Jared jest świetny w łóżku” co potem sam Leto potwierdził. Czy 39-letni muzyk znalazł wreszcie kobietę swojego życia, czy to raczej dziewczyna do łóżka? Obok macie linka do ich wspólnego koncertu i przemowy na temat Jareda.
Natychmiast nacisnęłam czerwony krzyżyk by te bzdury zniknęły mi w oczu.
-Pff.. co za idioci.. już nawet nie można się całować bo jutro napiszą, że jestem w ciąży.. - zacisnęłam zęby. Teraz wpadłam w naprawdę niezłe bagno. Nacisk ludzi, którzy pomyślą, że naprawdę z nim jestem może samą mnie popchnąć bliżej jego samego. A tak strasznie tego nie chciałam. Nawet zastanawiałam się czy się od nich nie wyprowadzić, nie wynająć czegoś taniego w okolicy ale z natury byłam leniem i perspektywa codziennego wstawania do pracy by zarobić na głupiego hamburgera mnie demotywowała.
Nadchodziła godzina 14, ja właśnie wyżerałam większość warzyw z pułki Jareda, gdy zadzwonił dzwonek do drzwi. Nie spodziewałam się Gerarda, bo Jared potraktował go dzisiaj rano bardzo agresywnie. Do drzwi pierwszy dotarł Jared, który już przybrał wojowniczy wyraz twarzy. Kogo takiego zobaczył przez małą szybkę w drzwiach? Po ich otwarciu usłyszałam znany mi, charakterystyczny głos:
-Jest Ramona?
-Nie, nie ma. - Leto już zamykał drzwi. Ja na szczęście szybko do nich dobiegłam i otwarłam je na oścież.
-Nie poddajesz się. - zachichotałam.
-Łap tu dabi du dabi da do! - zaśmiałam się przypominając sobie naszą wspólną piosenkę stworzoną podczas poprzedniej randki. Gerard cały czas robił sobie ze mną jaja i za to go lubiłam.
-Łap tu dabi du dabi da do! - zaśpiewał a tymczasem Leto spoglądał na nas z boku jak na idiotów.
-Co tu robisz? - zaśmiałam się. Jego obecność po tym jak Jared go wyrzucił za drzwi lekko mnie zszokowała.
-Nie poddaję się. - spojrzał wojowniczo na Jareda, który tupiąc głośno nogami podszedł do brata. Czyżby narada rodzinna?
-...i pomyślałem, że może pójdziesz ze mną pograć w kosza?
-Jasne! - klasnęłam w dłonie.
-Shannon! - Jared ryknął na cały dom - gdzie jest Tomo?!
-Co? - zwierzę oderwało wzrok od telewizora a puszki po piwie zsypały mu się z kanapy. Alkoholik.
-Gdzie Tomo?
-A bo ja wiem! Mówił mi, że idzie przyciąć brodę ale to chyba był największy żart w historii zespołu.
-Więc ty pójdziesz ze mną i nimi obojgiem na koszykówkę.
Zakrztusiłam się śliną a Shannon wstał z miejsca, parę razy stanął na puszkach po alkoholu, podszedł do nas i spojrzał na swojego brata marszcząc nos.
-Co?
-Trasa się zbliża a ty stary matole masz mięśnie jak pieprzona gąbka! - Jared pociągnął go na zewnątrz.
-Jesteś młodszy o rok, debilu. - Shannon się odszczekał. I tak przedostaliśmy się na pobliskie boisko, znajdujące się pośrodku osiedla. Od razu zajęłam miejsce obok Gerarda, który nawiasem mówiąc wywoływał we mnie salwy śmiechy bo miał na sobie obcisłe różowe gatki, a dwóch Leto, z czego jeden był bardzo zbulwersowany, a drugi wręcz znudzony stanęli po drugiej stronie boiska. Nadal dziwiło mnie zachowanie Jareda i jego popieprzone zachowanie ale kto tam wiedział czego on naprawdę chce. Nie wiedziałam, że z Gerardem mam szansę wreszcie zmiażdżyć chłopaków więc od razu przystąpiliśmy do ataku. Zdziwiłam się widząc jak niewinna czerwona głowa zaczyna zwinnie przeskakiwać wokół wszystkich i po kolei wbijać piłki do kosza. Wiedziałam, że to marny popis ale i tak widok skwaszonych min Jareda i Shannona był tego warty. Bracia i ich żałosne starania o odebranie piłki po prostu powodowały u mnie nie kończący się śmiech. Widząc, że Way daje sobie radę sam po prostu usiadłam na asfalcie i sięgnęłam po butelkę wody.
-Kolejne punkty! - Way podbiegł do mnie z piłką i nagle pocałował prosto w policzek. Od samego początku wiedziałam, że "nie poddawanie się" było tylko pokazaniem Jaredowi, kto tu rządzi.
-Czemu nie grasz dalej? - spytałam widząc jak bracia rozmawiają między sobą. Jakakolwiek taktyka i tak im nie pomoże.
-Trzeba trzymać się tradycji! - zaśmiał się po czym wyrwał mi z rąk butelkę i bez pardonu zaczął oblewać wodą. Pisnęłam głośno i zaczęłam uciekać przed wielką, skoczną małpą.
-Ty idioto! - wrzasnęłam zakrywając piersi - ty głupi, bezmózgi jaskiniowcu! Jestem cała mokra!
-A w środku też? - podniósł brew a tymczasem Leto podszedł do niego i wyrwał mu butelkę.
-Trochę szacunku, co? - wycedził.
-Stary, ty nie masz pojęcia jakie gorsze rzeczy działy się na innych meczach..
-Gerard, może już sobie pójdziemy? - stanęłam między nimi widząc narastające spięcie między nimi.
-Pewnie. - burknął patrząc prosto w oczy Jaredowi - może pójdziemy do mnie?
Leto się napuszył a ja szybko dodałam.
-Centrum, kino, popcorn i cola, to mi wystarczy. - jęknęłam. Wtedy Jared głośno przeklął i zaczął iść do wyjścia. Posłałam Gerardowi przepraszające spojrzenie i podbiegłam do Jareda.
-Ej, o co ci chodzi? - syknęłam.
-Nic, idź. Zabaw się. - powiedział machając rękami jak podirytowana baba.
-Jay, przecież to mój przyjaciel.. wrócę do domu i może razem coś wykombinujemy..
-Aha, pewnie z nim coś wykombinujesz. - warknął a ja stanęłam w miejscu. Jared widząc to odwrócił się w moją stronę i skrzyżował ręce na klatce.
-Za kogo ty mnie uważasz? Nie ufasz mi? Sądzisz, że pójdę do łóżka..
-Nie, ja po prostu cię znam! - wycedził zaciskając pięści. W między czasie Shannon stanął obok mnie, jakby sam nie rozumiał teraz swojego brata. Chociaż usprawiedliwiała go zazdrość, tak jak mnie dzisiaj rano, to słowa, które powiedział i tak mnie zabolały.
-Znam cię przecież z 4? 5 miesięcy? I wiem, że jak tylko się napijesz lampkę wina to wskoczysz mu do łóżka!
-Nie zrobię tego! Uważasz mnie za cholerną dziwkę, tak? - oczy mi się zaszkliły.
-Nie, ja..
-Tak! Właśnie za taką osobę mnie uważasz! Myślisz, że wchodzę do łóżka z byle kim. - zacisnęłam zęby i odwróciłam się. Dopiero wtedy poleciały mi łzy. Nie słyszałam już jego głosu co tylko potwierdziło moje zdanie. Tak właśnie sądził. Może i poszłam z nim do łóżka, może i oszukiwałam przyjaciółkę, ale nie byłam taka jak sądził. Do niego czułam pieprzoną miłość i właśnie zdałam sobie sprawę, jakie są skutki. Przypomniał mi się wtedy fragment piosenki Messege in a bottle w którym Sting śpiewał "Miłość może naprawić twoje życie ale może i złamać ci serce". Postawiłam wszystko na jedną kartę i niestety takie były tego skutki. Wzięłam szybko wszystkie swoje rzeczy i Gerardem opuściłam boisko. Starałam się wyjść z podniesioną głową ale i tak czułam w sercu zawód.
-To gdzie idziemy? - spytałam Waya przecierając łzy.
-Mała.. nie lubię jak ci się oczy pocą..
-Nie mówmy o tym.. - westchnęłam - to tylko pierdoła. A ja jestem głodna!
-Myślałem o pizzerii.. - uśmiechnął się szeroko a widok jego śnieżnych zębów poprawił mi humor. Czerwono włosy odwrócił moją uwagę od niemiłego popołudnia i swoimi szalonymi opowiadaniami z koncertów od razu sprawił, że zapomniałam o incydencie. Nagle zmienił tor naszych rozmów.
-A ja wiem komu strzeli kolejny rok za 3 dni.. - zachichotał. Głośno westchnęłam upijając gazowany napój.
-Nie dobijaj mnie. Wiem, że się starzeję. I stoję nad grobem, ja to wiem! Ale to ty masz przesrane. - próbowałam też go dobić ale sztuką było zerwać jego durny uśmieszek z twarzy - pewnie twoje włosy nadal odstraszają dziewczyny, huh?
-Wal się. - zrobił urażoną minę i przewrócił oczami a ja właśnie za to go uwielbiałam: miał taki sam dystans jak ja. Odprowadził mnie do domu, oczywiście nie obyło się bez lekkiej przepychanki gdy chciał wyżebrać u mnie pocałunek. Ostatecznie walnęłam go w twarz a ten idiota oczywiście uśmiechnął się jak ostatni dureń. Pomachałam mu przed wejściem i widząc zapalone światła w mieszkaniu pomyślałam: Co ja robię w tym mieszkaniu?! Przekroczyłam próg i pierwszego zauważyłam Shannona. Była godzina 20.
-Co..
Shannon przyłożył palec do ust i wskazał na pomieszczenie na górne piętro. Ja tymczasem skrzywiłam twarz widząc, że jakaś naga dziewczyna nurkuje właśnie twarzą w spodniach Shannona. Niemal się porzygałam więc czym prędzej poszłam na górę. Z łazienki dochodziło wycie Jareda, prawdopodobnie brał prysznic, natomiast ja minęłam na korytarzu Tomo.
-Kąpaliście się razem? - zacmokałam ustami.
-Lepiej zajrzyj do sypialni.
-Błagam.. - syknęłam idąc w kierunku jego, albo można i rzecz, naszej sypialni. Do oczu rzucał mi się widok pełen miśków trzymających serduszka w rękach a na łóżku leżały płatki róż. Na początku chciało mi się śmiać aż po sekundzie poczułam przyjemne ciepło na sercu. Usłyszałam za sobą odchrząknięcie i szybko się odwróciłam. Leto stał za mną w samym ręczniku na biodrach a ja odwróciłam wzrok. Nic nie szkodziło mi się jeszcze trochę po nadąsać. Usiadłam na łóżku, zaraz obok wielkiego misia.
-Po co to wszystko? - syknęłam.
-Nigdy tak o tobie nie myślałem. - szepnął zbliżając się do mnie powoli - po prostu widzę jak on na ciebie patrzy, nie oszukujmy się. Mam patrzeć na to z boku?
-Wystarczyło by zwykłe "przepraszam". - lekko się uśmiechnęłam.
[ Piosenka 2 ]
-Nie, nie wystarczyłoby.- zachichotał i zbliżył się do mojej twarzy. Przez chwilę świdrowałam go wzrokiem, sunęłam oczami po jego przystojnej twarzy aż poczułam że sama jego obecność wzbudza we mnie podniecenie. Nieśmiało wysunęłam dłoń i dotknęłam opuszkami palców jego ramienia, poczułam jaką ma aksamitną skórę nasączoną teraz zapachem świeżości po prysznicu, a moja dłoń przesunęła się do jego klatki piersiowej. Ustałam na lewej piersi, gdzie czułam i słyszałam jednocześnie bicie jego silnego serca. Biło nadzwyczajnie szybko i uśmiechnęłam się do niego jak idiotka czując jak na mnie reaguje. Druga ręka dołączyła do pierwszej, zaczęłam się do niego zbliżać. Po chwili oplotłam go rękami na szyi, uniosłam się do kolan aż znów opadłam, tyle że wprost na jego kolana. Cichutko jęknęłam smakując znów zapach jego ust i odleciałam na inną planetę- właśnie w tym momencie. Nie całowaliśmy się brutalnie i mocno, tak jak zwykle, lecz bardzo łagodnie i subtelnie. W sumie nasze usta ledwo się dotykały, to nasze dłonie zachłannie się dotykały. Poczułam jak jego dłoń powoli chwyta za rogi mojej bluzki i powoli ciągnie do góry. Moje biodra poruszały się lekko chcąc pokazać jak cholernie go pragnę, i zupełnie nie chcący otarłam się o jego krocze. W mgnieniu oka wyczułam jak jego penis staje się twardszy a moja koszulka na ramiączkach szybko wylądowała na ziemi. Zdecydowanym ruchem popchnął mnie na łóżko obsypane różami i położył się na mnie. Chciałam oszaleć gdy wyczułam jego męskie perfumy, na których punkcie miałam słabość. Nasze brzuchy się stykały, czułam jak jego mięśnie dotykają mojego zupełnie nie umięśnionego, acz szczupłego brzucha. Zaprzestał całowania by zniżyć się do piersi. Przez materiał białego stanika zaczął je dotykać a z ust wyrwał mi się głośniejszy jęk. Jego palce zaczęły zsuwać się do pachwin a następnie do ud gdzie lekko rozchylił mi nogi. Nadal się obniżał. Teraz jego usta znajdowały się na poziomie mojego brzucha gdzie językiem zaczął kreślić bliżej nie znane mi symbole. Gdy wokół pępka narysował triadę, a środkowy pasek przeszedł prosto przez pępek, zacisnęłam dłonie na jego blond fryzurze. Chciałam nakierować go do miejsca, gdzie przeżywałam teraz największą rozkosz. Czując oddech na moich koronkowych majtkach szepnęłam automatycznie jego imię, jakbym błagała go by wreszcie podarował mi przyjemność. Jared ujął w zęby biały pasek moich majtek z boku i pociągnął. Zostałam już w samym staniku a dolna częśc bielizny spadła ze mnie bez problemu. Jared ułożył dłoń na górnym wzgórku, zaczął go masować a ja niemal siłą wpychałam go niżej i niżej i głębiej i głębiej. Pocałował ustami moją kobiecość jednak nie zanurzył się w niej. Zbyt dawno całował moje usta więc znów się uniósł - teraz smakował moje mokre usta. Poczułam jak nasze języki znów się spotykają, jak zaczynają erotyczny, powolny i mokry taniec. Zaczęłam walczyć z nim o miejsce w naszych ustach a gdy on się odsunął przejechałam językiem po jego zębach. Jared głośno jęknął i wpił usta w moje, tymczasem dłonie zaczęły szukać zamka stanika na moich plecach. Gdy tylko go odnalazł to pozbycie się ostatniej części bielizny zajęło mu tylko pół sekundy. Byliśmy nadzy, zupełnie bezwstydni, gotowi pokazać swoje największe wady tylko sobie. Usiadłam na nim, nogami i rękami oplotłam go całego a jego sterczący członek wbijał się w podbrzusze.
-Pragnę cię.. - szepnął a ja wgryzłam się w jego szyję zostawiając słodką malinkę. Odsunęłam twarz, spojrzałam mu w oczy jednocześnie chcąc mu coś powiedzieć. Czy to odpowiedni moment? Czy jestem gotowa? Czy w ogóle powinnam się zamknąć i przełożyć to na inny moment? To, że się we mnie zakochał, co mówił mi w Winnipeg w trasie, nie znaczy, że odwzajemnia to samo uczucie co ja. Może mu przeszło? A może jednak nadal coś czuje? Wpatrywałam się długo w jego niebieskie oczy, które tak kochałam. Teraz jednak instynkt, nie mózg, a żądza i pragnienie opanowała moim ciałem. Ujęłam w dłoń jego członka i zaczęłam masować. Leto zacisnął powieki i powiedział coś niezrozumiałego, tymczasem dłoń zacisnęła się zaraz przy czubku a kciuk zakręcał kółka na szczycie jego męskości. Chciałam dać mu jak najwięcej przyjemności i być może był to mój wyraz miłości? Moja taktyka łóżkowa była najczęściej taka sama: "to TY masz mnie uwielbiać, nie ja ciebie". Tutaj sytuacja odwracała się o 180 stopni - ja najchętniej chciałam dawać mu tą rozkosz. Robiłam odtąd rzeczy, których bym się nie po sobie nie spodziewała. Moja dłoń zaczęła wykonywać szybkie posuwiste ruchy, kciuk również przyśpieszył czując drżenie narządu pod ręką. Patrzałam oczarowana raz na jego męskość, raz na jego twarz oblaną rozkoszą. Gdy czułam, że członek zaczyna pulsować i pojawiły się na nim żyłki Jared chwycił mnie za rękę, odciągnął ją od członka, zarzucił ją sobie na swoją szyję i pewnym ruchem wszedł w moje wnętrze. Poczułam się błogo, poczułam się cudownie, poczułam się jak najlepsza Bogini. Dokładnie czułam jak szczelnie wypełnia moje wnętrze. Pasowaliśmy do siebie idealnie. Na początku ruszał się powoli, delektował się każdym ruchem a ja nie mogłam opanować słów, które wychodziły z moich ust. Słońce i księżyc. Niebo i Ziemia. Zima i lato. Kobieta i mężczyzna. Pasowałam do niego jak ulał. Rozchyliłam nogi, przysunęłam się do niego jeszcze bardziej pragnąc schować się w jego ramionach. Ten oplótł mnie nimi, biodra zaczęły ruszać się jeszcze szybciej. Moje własne ciało podskakiwało na nim pragnąc dojść do wspólnego uniesienia. Ruchy jego bioder stawały się coraz gwałtowniejsze co świadczyło o tym, że i on czuje nadchodzącą ekstazę. Twarze się ocierały, pot lał ze splecionych ciał, szept słów, dźwięk pocałunków i erotyczny taniec mieszał się ze sobą a jego ukoronowaniem był wspólny szczyt. Poczułam jak zaciskam się na jego penisie a w tym samym czasie on wypełnia moje wnętrze lepką mazią. To ciepło, ta rozkosz, to uczucie, którego nie miałam przez te kłamliwe miesiące z Amy wreszcie wróciło. Oboje zamknęliśmy okrzyk ekstazy w pocałunku a po ciele rozchodził mi się druzgocący orgazm. Moje zwiotczałe ciało wtuliło się w niego, gdzie czułam się bezpiecznie i dobrze.
-Naprawdę? - szepnął nagle a ja zmarszczyłam nos. Podniosłam się by spojrzeć mu w oczy.
-Co takiego? - jęknęłam ciekawa ale z drugiej strony wściekła, że już próbuje zniszczyć ten moment.
-Powiedziałaś, że mnie kochasz. - uśmiechnął się lekko a ja poczułam jak policzki zalewają mi się czerwienia. Z powrotem wtuliłam policzek w jego pierś. Chciałam tam tkwić i milczeć ale z drugiej strony wstydziłam się, że w przypływie ekstazy musiałam powiedzieć właśnie te słowa. Czy to właśnie ja zniszczyłam ten moment? Jared ujął mój podbródek i zmusił do spojrzenia.
-Nic takiego nie mówiłam. - palnęłam broniąc się ostatkiem sił - masz zwidy.
-Słyszałem. - zachichotał. Czułam się niezręcznie rozmawiając o tym w takim momencie gdy jego męskość nadal we mnie przebywała.
-Super. - burknęłam wbijając oczy w fragment jego piersi i tatuaż na nim. Czułam, że zwaliłam sprawę na całej linii. Jared znów zmusił mnie do pocałunku i zamknął temat aż do 1 w nocy gdy przestaliśmy się sobą napawać.
Leżałam wtulona w niego a truskawka, która wcześniej przeznaczona była dla Alex, właśnie zostawiała mokry czerwony ślad na moim brzuchu. Jared jeździł owocami po moim ciele po byliśmy już zbyt wykończeni. Okrywała nas tylko pościel. Na dole panowała jak zwykle ostra impreza z Shannonem i Tomo w roli głównej ale nas to nie interesowało. Na jakąś przypadkową eskapadę Shannona zamknęliśmy drzwi na klucz i zaopatrzyliśmy się w jedzenie, tudzież owoce. Oblizałam wargi czując zapach owoców wsiąkniętych w moją skórę.
-Głodna? - spytał. Co prawda Jay nie skomentował mojego wcześniejszego wyskoku i w tej chwili mnie to nie interesowało. Może i byłam głupia, ale wplątałam się w ten dziwny związek wtedy, gdy całował mnie w tourbusie. Już wtedy wpadłam do siatki.
-Mhh.. - zamruczałam. Sięgnął po jakiś przypadkowy owoc, trafił akurat na plasterek pomarańczy. Wbiłam zęby w soczysty owoc, po brodzie spłynęły mi jego soki. Jared natychmiast scałował moją brodę po słodkim płynie.
-Wiesz... - szepnął kładąc się zaraz obok mnie - nie mam takiej słabej pamięci. Nadal myślę o tym co mi dziś powiedziałaś.
-Zapomnij o tym. - warknęłam agresywnie- nie chcę.. nie chcę..
-Cii.. - przyłożył mi palec do ust a ja automatycznie wysunęłam język i go oblizałam.
-Ram, muszę wiedzieć czego ode mnie oczekujesz? Boję się ciebie. Czasami.. czasami nie wiesz czego chcesz..
-Chcesz prawdy? - westchnęłam spoglądając na nagryziony do połowy księżyc za oknem - chcę.. jesteś dla mnie jak najlepszy przyjaciel ale bardzo mocno cię pragnę.. i boję się w to wchodzić.. a to, że przez przypadek wyznałam ci miłość... głupota..
-Kłamiesz jak z nut. Dostajesz Złotą Malinę. - zaśmiał się jeżdżąc bananem po moim sutku. Spojrzałam na niego rozbawiona i jednocześnie rozkochana - chodź ze mną. Na molo. Muszę ci coś powiedzieć.
-Chyba nie to, co myślę.- zdębiałam. Wtedy Leto schylił się i zaczął muskać ustami moje piersi. Westchnęłam gdy jego dłoń zsunęła się do poziomu mego brzucha gdzie rozpoczął delikatnie głaskanie. Zacisnęłam palce na poduszce czując jak mokry język dotyka mojego sutka.
-Z Cameron powiedziałem jej to w łóżko, nie chcę popełniać tego samego błędu.
Na mojej twarzy pojawił się dziwny uśmiech ale i niepokój. Bałam się. Bałam się cholernie tego samego co Amy. Pewnej monotonii? Zamknięcia? Ale zaraz, czemu by nie spróbować?!
-Cała się kleję od owoców, jak mam wyjść na zewnątrz.. - jęknęłam.
-To chodź na basen.
Przebrałam się w jego bokserki i koszulkę, on zainwestował tylko w dresowe spodnie i niezauważeni przez nikogo przedostaliśmy się na tyłu domu, gdzie po schodach na dół przechodziło się na duży basen ze stolikami wokoło. I mieli stąd widok na całe miasto. Usiadłam z nim na stopniach schodów i nieśmiało na niego spojrzałam. Ta noc była wspaniała, ale nie wiedziałam, czy po 1,5 roku pustki byłam w stanie znów wejść do tego.
-Ram..- zaczął ale przyłożyłam mu palec do ust.
-Nie śpieszmy się. Proszę, bo jeszcze coś zepsujemy. - jęknęłam błagalnie. Sama byłam zszokowana swoją.. jak to nazwać? Dojrzałością?
-Kiedy ja już wiem..
-Nie wiesz.. - wtrąciłam - przełóżmy to na inny termin.
Ujął moją twarz i otwarł usta jakby chciał coś powiedzieć. Za plecami trzymałam zaciśnięte kciuki by tylko mnie posłuchał.
Ujął moją twarz i otwarł usta jakby chciał coś powiedzieć. Za plecami trzymałam zaciśnięte kciuki by tylko mnie posłuchał.
-Dobrze. Poczekam. - westchnął a ja jak idiotka się uśmiechnęłam. Wróciliśmy na górę gdzie zasnęliśmy blisko siebie. Następnego ranka zbudziłam się z myślą, że miałam zajebiście piękny sen. To okazało się rzeczywistością. Wiedziałam, że lubi spać długo, więc delikatnie nad nim przeszłam i spojrzałam zakładając jednocześnie kapcie na nogi.
Jay spał jak zabity, jakbym nie wiem co wczoraj mu zrobiła. Najlepsze było to, że właściwie nie był zakryty więc mogłam mu się do woli przyglądać. Potrząsnęłam głową bo w niej już powstawały mi bardzo przyjemne scenariusze. Zeszłam cichutko na dół gdzie zaskoczył mnie fakt totalnego porządku w mieszkaniu. Spodziewałam się wpółżywych ludzi leżących na ciemnym parkiecie, ale nigdzie nawet nie było widać Shannona czy Tomo. Zajrzałam do ich sypialni i z tego co widziałam to dwójka zmieniła miejsce imprezy. Podeszłam do lodówki gdzie zobaczyłam notatkę z numerem telefonu Gerarda i adresem. Przypomniałam sobie jak napisał mi ją na kartce ale od razu skrzywiłam twarz. Jeżeli koleś za bardzo się narzucał spadał z listy na samo dno. Tu był wyjątek, bo go lubiłam więc postanowiłam tylko wbić sobie do głowy adres jego mieszkania. Wróciłam na górę, wzięłam odświeżający prysznic a następnie przyodziałam na siebie obcisłe spodenki, czarne trampki a na filetową bluzeczkę z siateczki nałożyłam czarną skórę. Gdy układałam włosy do łazienki wszedł Jared, który wyglądał tak słodko ze śpiącym wyrazem twarzy i bałaganem na głowie.
-Dzień dobry. - zachichotał widząc mnie - gdzie się pani wybiera?
-Eem... - starałam się szybko coś wymyślić - idę do.. koleżanki.
Nie chciałam go okłamywać ale wizyta okazała się zbyt kusząca. Nie chciałam niczego więcej niż dużej dawki zabawy i śmiechu od strony Gerarda.
-Złota Malina. Mów. - syknął - idziesz do tego pajaca z peruką na głowie?
-Skąd ty mnie tak znasz?! - tupnęłam nogą.
-Każdy kto kłamie tylko lepiej od ciebie cię przejrzy. Do niego, tak? - zacisnął zęby.
-Tak.. - skapitulowałam - ale naprawdę chcę się z nim spotkać, pogadać, powspominać..
-A nie wolałabyś zostać ze mną? - podrapał się po głowie.
-Jay.. czy nie spędziliśmy wczoraj i tak ze sobą za dużo czasu? - zachichotałam a ten jak na pstryknięcie palcem oplótł mnie w pasie swoimi ramionami.
-A co jeśli.. nie pozwolę ci iść?
-Sorry.- lekko go odepchnęłam i stanęłam w drzwiach - ale już się umówiłam.
-Nie zdziw się jak was będę śledził. - posłał mi perskie oczko.
-Psychol. - zaśmiałam się. Szczęśliwa zbiegłam ze schodów i tanecznym krokiem wyszłam z domu. Co prawda nie wiązałam z Gerardem niczego poważnego, ale fajnie było wyjść z tego wariatkowa, chociaż na parę minut. Prawie biegłam udając tancerkę gdy wpadłam przypadkiem na jakiegoś faceta. Upadłam na ziemię rozcinając sobie policzek a cała torba mi się wysypała.
-Ja pieprzę.. - jęknęłam czując krew na policzku. Nigdy nie robiło mi się słabo na jej widok ale akurat teraz poczułam lekkie mdłości. Mężczyzna, który również się przewrócił okazał się młodziakiem, na oko 24 lata.
-Przepraszam.. - podał mi rękę a ja ją chwyciłam - chociaż w sumie to ty wpadłaś na mnie..
-Nie pamiętam, żebyśmy przeszli na "ty" - syknęłam nieźle wkurwiona aż spojrzałam mu na twarz.
-Jestem Jordan. - młodziak uśmiechnął się bosko co zupełnie zbiło mnie z tropu. Ten uśmiech, Boże! Miał piękne, mocno czekoladowe oczy, zgrabny nosek i ciemne włosy opadające swobodnie na słodkie policzki. Gdy tylko się uśmiechał robiły mu się dołeczki!
-Ramona..- starałam się zachować powagę. Kucnęłam przy rozwalonej torebce a ten natychmiast pomógł mi pozbierać wszystkie rzeczy.
-Rozcięłaś sobie.. - dotknął swojego policzka jakby starał się mi pokazać - policzek..
-Czuję. - warknęłam przykładając do rany chusteczkę - może byś tak uważał jak chodzisz?
-To pani na mnie wbiegła. - powtarzał irytującym, spokojnym tonem- poza tym się pani ubrudziła. Może się jakoś zrewanżuję?
-A może zaczniemy jeszcze raz? - lekko podniosłam kąciki ust - Ramona.
-Jordan..
I tak wybrałam się z nim do kawiarni w centrum miasta. Zamówiliśmy po kubku kawy i usiedliśmy niedaleko wejścia. Zwróciłam uwagę na jego sposób chodzenia, który mnie intrygował - jakby kulał.
-Jesteś stąd? - spytałam niby obojętnie. Jego zachowanie i cała osoba bardzo mnie przyciągała.
-Ziemia to fajne miejsce do życia. Ale polecam ci też Marsa. - uśmiechnął się tajemniczo.
-Coś wiem o tej planecie.. nawet za dużo. A tak na poważnie, co robisz w LA?
-Historia sztuki, piąty rok. - odpowiedział cicho. Miał na sobie znoszone niebieskie dżinsy, adidasy i skórzaną, brązową kurtkę z futrem na kołnierzu.
-I niech zgadnę.. - zmrużyłam oczy przyglądając mu się - 23 lata?
-24. - uśmiechnął się nieznacznie - a teraz ja.. może.. 22?
Wybuchnęłam głośnym śmiechem.
-Kolego, będę miała 27 lat za parę dni, nawet mnie nie dobijaj.
-Zapewne szykuje się wielka impreza. Fajerwerki? Nadzy faceci wychodzący z tortu? - zaśmiał się. Coś mnie w nim zafascynowało, ta młodzieńcza twarz, oczy, piękny uśmiech i nerwowo ruszające się palce. Zupełnie zapomniałam o Gerardzie, nawet o Jaredzie. Rozmawiałam z nim na luzie, czułam się jakbym rozmawiała z przyjacielem. Jordan urodził się na Manhattanie ale przeniósł się tu na uniwersytet. Właśnie zaczynał ostatni rok studiów. Miał dwie siostry ale jego rodzice zginęli w wypadku. W naszej luźnej, ale jakże ciekawej rozmowie powiedział mi też, że lubi czerń i gra na akustyku. Strasznie mi się spodobał. Dawno nie rozmawiałam z kimś takim… wolnym. Świeżym. Zabawowym. Uśmiechał się cały czas i żartował. Przypominał Gerarda, ale się tak do mnie nie przystawiał. Nie mogliśmy przerwać rozmowy o jakimś zespole rockowym gdy w końcu zrobiło się ciemno i musiałam wracać.
-To.. może… - zaczął nieśmiało aż uśmiech sam mi zawitał na twarzy. Był jak dziecko w ciele dorosłego, no może nie dorosłego, 24 letniego faceta.
-Umówimy się jeszcze gdzieś? – dokończyłam za niego przegryzając wargę.
-Właśnie! To.. To chciałem powiedzieć. – uśmiechnął się słodko.
-Zadzwonisz jutro? Masz tu mój numer.. – podałam mu go na kartce i się lekko uśmiechnęłam.
-To.. na razie. – pomachał mi i odszedł. Wzięłam głęboki oddech. Czyżbym się zakochała? W podskokach wróciłam do domu gdzie już wszyscy czekali. Tomo i Shannon rzecz jasna pili sobie po piwku, tymczasem Jared ćwiczył pompki. Posłał mi dziwne spojrzenie, jakby pełne wyrzutu, i poszedł na górę.
-A temu co? - jęknęłam odprowadzając go wzrokiem. A może mnie śledził? Przecież nic takiego złego nie zrobiłam!
-A teraz mów czemu ci uśmiech nie schodzi z ryjka? - spytał Tomo.
-Echh... - głośno westchnęłam - Gerard zniknął a ja poznałam.. Ah..
-Ma na imię "Ah"? - Shannon zmarszczył brwi - szkoda, to może na nazwisko ma "Ech"?
-...może coś brałam? - uśmiechnęłam się rozmarzona - może to.. miłość?
-Zakochała się! - Shannon wydarł się na cały głos - koniec świata się zbliża! Kryć się do schronów, szybkooooo!
-Zamknij się, idioto! - wycedziłam idąc na górę.W łazience przebrałam się w piżamę skąd od razu poszłam do Jareda. Dopiero widząc go na oczy zrozumiałam, że powoli palił się pode mną grunt. Przecież wczoraj wieczorem jeszcze wyznałam mu miłość a teraz... Jordan? Machnęłam ręką i podeszłam do Jareda, który nie zaszczycił mnie wzrokiem.
-Więc? - spytał wreszcie - no, podziel się nowiną. Nowy facet na horyzoncie?
-Nie wiem Jay.. on jest taki.. taki super i w ogóle.. Taki zabawny.. i ten jego uśmiech..
-Rozumiem. Teraz to ja przejmuję rolę kochanka a on jest głównym? - odwrócił się na bok, plecami do mnie. Wiedziałam, że go zraniłam, chociaż tak bardzo nie chciałam.
-Więc walcz o mnie! - syknęłam tupiąc nogami - walcz!
-Chcesz walki!? - wybuchnął i podszedł do mnie. Pocałował mnie namiętnie doszczętnie rujnując szansę na dalsze wypowiedzenie się.
-Teraz to za nim szalejesz a ja przechodzę na drugi plan? - szepnął trzymając moją twarz blisko siebie.
-Jared, to jak powiew świeżego powietrza o poranku.. to całe gówno z Amy, Gerard, ból po Jacku.. to znika!
-Zakochałaś się. - to nie było pytanie. Jared świdrował mnie wzrokiem a ja wtuliłam się w jego pierś. Ułożyliśmy się do snu, nad nami paliła się tylko mała lampka. Jared objął mnie ramieniem a ja zamknęłam oczy. Już prawie zasypiałam, już prawie śniłam o nowo poznanym mężczyźnie gdy usłyszałam szept osoby blisko mnie:
-Przecież też cię kocham, głuptasie..
"Love
love is a verb
Love is a doing word
Fearless on my breath
Gentle impulsion
Shakes me makes me lighter
Fearless on my breath
love is a verb
Love is a doing word
Fearless on my breath
Gentle impulsion
Shakes me makes me lighter
Fearless on my breath
Miłość
miłość jest słowem
która sprawia że
nie boję się oddychać
Delikatne ruchy
kołyszą mnie
Nie boję się oddychać" ~*~
7 rozdział dedykowany dla mojej przyjaciela -Kuby. <3
A teraz WY! Tak, do Ciebie mówię! Mam dobry humor? Nie, to nie możliwe! Po tak zjeb*anym tygodniu? Ja? Wolne żarty.. może jest piątek a jutro cudownie muszę iść do szkoły na 7 rano? Mmm, co za cudownie uczucie.
ROZDZIAŁ. Pojawił nam się nowy gość, gdzie w przeciwieństwie do Gerarda, który miał i będzie miał jeszcze bardzo drobny epizod, to Jordan zostanie.. do końca. Nie zapomnimy o nim, co to to nie! Trochę nam ten "młodziak" namiesza i mam nadzieję, że zupełnie was to nie zdemotywuje! No i ten.. tego.. scena erotyczna.. tak to mogę nazwać? Więc tak.. bardzo długa mi wyszła, bo chciałam dopasować do utworu Massive Attack. Nie potrafię sama siebie konstruktywnie ocenić - liczę na was. Trochę bardziej szczegółowo to opisałam, chyba nikt z was podczas czytania niczego nie jadł, co? :D Mam nadzieję, że wam przynajmniej smakowało. Podsumowując: trochę przymuliła nam się akcja ale mam nadzieję, że nadal udaje wam się dotrwać do końca. "Alex" jest tu użyte przez przypadek, nikogo nie obrażam! Jedna z czytelniczek mogłaby się czuć dotknięta, ale to w końcu Ramona, co nie? Długość - chyba nie mogę pisać krótszych. Musicie to przeżyć, musicie przetrwać moje szybkie zwroty akcji. Tym się już charakteryzuje moja praca- przykro mi..
Dziękuję za niewyobrażalnie miłe komentarze, tak mi słodzicie, że chyba się roztopię. PRAGNĘ KRWI! NIECH KTOŚ ZMIESZA MNIE Z BŁOTEM!!! Dziękuję za uwagę, do zobaczenia, do przeczytania.. za tydzień!
INFORMUJCIE MNIE W SPAMIE!!!!
INFORMUJCIE MNIE W SPAMIE!!!!
Swietny. Nie bede klamac, uwielbiam erotyke ;-) Pobudza moja wyobraznie, po prostu.. kocham to czytac. I nie bede klamac ;)
OdpowiedzUsuńRozdzial jest.. swietny. Strasznie mi sie podoba. Ta cala akcja z Alex, kiedy to Ramona stala sie zazdrosna o Jareda i zaczela ja wyzywac. Idealne, po prostu idealne *-*
Potem te roze i miski. Romantycznie. Podoba mi sie ;)
Nie wiem, co jeszcze napisac. Nie lubie/nie umiem pisac dlugich komentarzy, wiec zazwyczaj pisze tylko jedno slowo, lub parę ;)
Czekam na 8 :)
Pozdrawiam :*
O kurwa! Genialny... Rozwalił mnie tekst Dżareda "Trasa się zbliża a ty stary matole masz mięśnie jak pieprzona gąbka!" Hahahaha... Kurde no! Jared się zakochał a ta Ramona tego nie zauważa? Tak szybko zakochała się w tym nowym? Pff wkurza mnie ona, choć tak bardzo mnie przypomina :P Najpierw karze o siebie walczyć (ten tekst też był boski) a teraz ma go w dupie... Nie no ja już nie mogę się doczekać kolejnego. Pozdrawiam <3 i zapraszam na http://a-photograph-of-you-and-i.blog.onet.pl/
OdpowiedzUsuńMAMY TASIEMNCA, FAK YEAAAA! :D
OdpowiedzUsuńno dobra, teraz na poważnie. rozdział świetny, jak zwykle. biedna Alex, młoda, życia nie zna i musiała natrafić akurat na Ramonę, no cóż... przykro mi... żartowałam!^^ to było zajebiste :D jak doszłam do sceny erotycznej, to sobie normalnie świeczkę zapachową zapaliłam, ot tak dla nastroju. ogólnie rozdział bardzo dobry, mam tylko jedno 'ale'. wiem, że marudzę i wgl... najpierw Amy, teraz on... weź mi zajeb tego pierdolonego Jordana, nosz nie wiem dlaczego, ale mnie wkurwia, mimo iż poświęciłaś mu może pół strony w Wordzie xD
pozdrawiam :*
the-struggle.blog.onet.pl
No i mam lekkiego wkurwa na Ramonkę! Dziewczyna nie wie czego chce, wszędzie jej pełno, jest wyszczekana i nie zważa na uczucia innych. Cóż, do pasji doprowadzają mnie takie osoby no ale cóż poradzić? Poza tym uwielbiam Twój styl i całą atmosferę tej historii :D Czekam z niecierpliwością na numer 8. Już się boję co tam się będzie działo? Może zbiorowa orgietka!? xD
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Orgietka!? Nie mam na razie tego w planach XD Nawet nie ma trójkątów więc muszę cię zasmucić. U mnie nie ma aż takiej ostrej jazdy :D
OdpowiedzUsuńI czy nie za to kochamy Ramone! Prowadzenie rozmowy z jej perspektywy jest genialne :P
Zombie, Jordan sobie troche pożyje, no sorry! Zanim będą ze sobą minie troche czasu :P Amy nie pojawi sie dluższy czas, wiem, że jej nie lubisz ale Jordan.. Nawet gdybym chciała umiejscowić go w epicentrum tornada- nie mogę!
No ja właśnie też talentu do grafiki itp. zdecydowanie nie mam! :P a obrazka nie musisz przesyłać, ja mam już tyle tych różnych fotek że mi musi starczyć XD i dziękuję za podanie wykonawcy :* Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńwiele się dzieje! kurde! no! Jared się zakochał! ona nic!? nie chce się przed nim przyznać! boi się! kurde! kto nie ryzykuje ten nie ma!! xD osz zdenerwowała mnie xD ale uwielbiam Twoje opowiadanie i nie wiem dlaczego aż tak zależy Ci na krytyce, skoro nie ma do czego się przyczepić xDD Shannon alkoholik i jego mięśnie wymiatają xDD Ramona i scena zazdrości doprowadziła mnie, nie wiem dlaczego, ale do płaczu ;DD czekam na dalszy ciąg, bo pewnie się będzie działo i działo :DD a wgl! ten nowy! to co on kurde robi!? haha xD rozwala wszystko!! xD pozdrawiam:**
OdpowiedzUsuńKURWA!KOBIETO!kocham cie!! masz zajebisty styl pisania *.* od pewnego czasu zbieram sie moze do napisania wlasnej opowiesci...ale za kazdym razem bardziej mi sie nie chce a wszystko mam juz wymyslone i szkic opowiadanie tez jest. Jetses zajebista i jak na razie nie mam ci nic do zarzucenia, mam tylko jedna mala prosbe,a mianowicie:niech ten Jorand nie za bardzo nie namiesza Jaredowi i Ramonie!!blagam!!! niech Ramona nie bedzie glupia dupa i nie zniszczy wszystkiego bo jakis debil na nia wpadl...no i oczywiscie czekam na kolejne rozdzialy,oby byly SOON!
OdpowiedzUsuńNosz do cholery! Strasznie chciałabym Wam dogodzić ale ten chłopak naprawde musi zostać na dlużej niż "poł strony w wordzie"! :)
OdpowiedzUsuńI dobrze niech ten chłopak zostanie ! Musi wprowadzić trochę zamieszania zanim się wszystko pięknie ułoży :D Przecież i tak będą razem prawda ? :D
OdpowiedzUsuńNo i ta scena opisana idealnie wręcz ! :D Nic dodać nic ująć. I Jared się zakochał ... super *_*
Czekam na następny rozdział z niecierpliwością !
Pozdrawiam ;*
Scena z tą całą ich wielką kłótnią była... brak mi słów żeby to opisać więc napiszę tylko; EPICKA!
OdpowiedzUsuńA scena erotyczna była czymś tak zajebistym, nigdy chyba nie będę umiała napisać tego tak szczegółowo jak ty to zrobiłaś. Uwielbiam to czytać! ;) Jedyne co mnie martwi to to że nie było tam żadnej gumki a w moim rozumowaniu układa się schemat brak prezerwatywy = dziecko, miejmy nadzieje że Ram używa tabletek lub innych takich :)
Jared zakochał się w Ramonie a Ramona w nim ale nie w nim tylko w Jordanie, szczerze mógł na nią nie wpadać, ale i tak jestem ciekawa roli jaką odegra on w całości. Jeśli Jared i Ramona kiedyś w końcu będą razem to pozwalam ci wszytko wplątywać w to opowiadanie nawet króla Juliana ;) i jestem w 100% pewna że Jay będzie o niego cholernie zazdrosny, zwłaszcza że ma on tylko 24 lata.
Gerard tylko bardzo drobny epizod, szkoda bo go naprawdę polubiłam i wszytko co z nim związane czytałam z przeolbrzymim uśmiechem na twarzy.
Czekam na następny i pozdrawiam ;*
Kurde, co tutaj robi ten Jordan?! :D Niech on zniknie! Nie wiem, wrzuć go pod samochód, nie powinien zaprzątać głowy Ramonie! Ona i Jared tworzyliby taką śłitaśną pare! Haha, śliniący się Shannon? Musiał mieć przyjemny sen z Ramoną! W ogóle uwielbiam Ramone, to jak pozbyła się rywalki było po prostu boskie. Jej przemowa o zmianie w pył i proch po prostu EPICKA!! Dialogi są jak zwykle mega śmieszne a ta scena erotyczna.. KOBIETO, skąd ty to wiesz?! Po prostu włączyłam sobie muzę i przeniosłam się do tej sypialni, wszystko było takie realistyczne.. naprawdę erotykę to ty piszesz. ;) Pozdrawiam, czekam straaasznie niecierpliwie na nowy rozdział i BŁAGAM, niech Jordan zniknie!
OdpowiedzUsuńMój Boże, nie mogę doczekać się następnego rozdziału! Co zrobi Ramona?! Może uda, że nie słyszała? Kto ją tam wie? xD Jordan nie może NIC namieszać, błagam. :< Niech on sobie już idzie, wystarczająco już zrobił w tym opowiadaniu. xdd
OdpowiedzUsuńSerio, wstawaj rozdział jak najszybciej nie mogę się doczekać jak zareaguje Ram! .m
Jak mam Cię informować? Gg, tutaj czy jakiś inny sposób?
OdpowiedzUsuńTen powyższy nick również należy do mnie.
OdpowiedzUsuńej, skąd jest cytat tej piosenki? ;o .m
OdpowiedzUsuńOj sorry, dopiero teraz zauważyłam! xdd
OdpowiedzUsuńNie lubię słodzić, ale według mnie piszesz świetnie. Masz genialną główną bohaterkę, której zachowanie mnie rozśmiesza do łez. Nigdy nie znałam takiego imienia jak "Ramona" ale od razu mi się spodobało. Masz śmieszne dialogi (pozytywanie) które czytam z przyjemnością. Masz też talent do opisywania scen erotycznych, naprawdę. Czytałam wiele takich opisów scen, w każdej mi coś brakowało. No i Teardrop to moja ulubiona piosenka więc totalnie mi się podobało. Zastanawia mnie tylko co Ram zrobi dalej i jak potoczą się jej losy, bo przez ostatnie 7 rozdziałów było niezmiernie ciekawie. Czekam na następny i pozdrawiam. :) Berry.
OdpowiedzUsuńdziękuję za odwiedziny. Oczywiście, że powiadamiam o nowych rozdziałach. Najczęściej na tweeterze, ale jeżeli chcesz to mogę i na blogu cię powiadamiać. Jak tylko się ogarnę to poczytam sobie twoje opowiadanie i napiszę co o nim myślę. :) Tymczasem zapraszam na Rozdział 30 do mnie :) http://do-you-really-want-me.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńTwój rozdział jak zwykle świetny, całkowicie zaspakajający moje wyobrażenia ;). Muszę przyznać, że Ramona jest niepowtarzalną postacią, która w największym stopniu zaskarbiła sobie miejsce w moim sercu :-)
OdpowiedzUsuńmytriptomars
Przepraszam, że tak długo nie mogłam odpisać, ale szkoła, obowiązki...
OdpowiedzUsuńZacznę od tego, że bardzo podoba mi się charakterek(tak,stwierdzenie 'charakterek' jest odpowiednie, bo do niej pasuje) głównej bohaterki. A Postać Jareda zaskakuje i intryguje. To dobrze. Czekam na dalsze odcinki.
Chciałabym poruszyć temat muzyki, która jest świetna i idealnie pasuje do każdego rozdziału.
I jeszcze ten szablon, o którym pewnie wspomniałam, jest oszałamiający!
No to tyle słodyczy na jeden raz to chyba za dużo.
Pozwolę sobie jeszcze dodać:
Weny życzę! ^_^
Rozdzial napisany lepiej niz poprzednie. Nie nawalilas tu jakos duzo akcji i odrazu lepiej sie czyta :) przynajmniej mi :)
OdpowiedzUsuńRozwalajace momenty z udzialem Shanna tez sa.
Intryguje mnie Jordan. Zastanawiam sie jaka role odegra w dalszych losach Ram.
ciekawi mnie tylko czy Ram wie co to znaczy byc zakochanym, bo z jednej strony uwaza ze sie zakochala w Jaredzie a z drugiej zachowuje sie jak zakochana po spotkaniu z Jordanem.
wybacz jakosc komentarza ale przeczytalam czesc notki w piatek a czesc dopiero teraz.
Duzo weny ci zycze!
Alex.
xoxo