środa, października 12

1.Głośna wizyta w domu

- Masz tu te zdjęcia, a ja wracam do domu, bo mam wenę! – pisnęłam, nie mogąc doczekać się przerzucenia swoich pomysłów na kartkę.
     Stałam w kawiarence nad stolikiem Amy, która z kolei czekała na jakiegoś nowego faceta. Bawiła się nimi, jak chciała. Biedaki… Los Angeles było pełne facetów, łapiących szybko przynętę rzuconą przez Amy. No i w sumie nie dziwiłam się im. Amy była wysoką, długonogą blondynką o niebieskich oczach i twarzy anioła. Szkoda, że w środku była wredną dla facetów, wykorzystującą i porzucającą suką. Ja byłam jej zupełnym przeciwieństwem – rude (prawie czerwone), długie włosy z grzywką opadały na moje wysokie, acz drobne ciało. I nie obchodzili mnie faceci.  Mój ojciec żył sobie spokojnie w Teksasie, gdzie urodziłam się 26 lat temu i przeniosłam się na studia informatyczne tutaj.
     Miałam bzika na punkcie komputerów i starych samochodów. Amy była moją przyjaciółką od piaskownicy, właściwie byłyśmy dla siebie jak siostry. Imprezowałyśmy sporo - Amy zabierała mnie, gdy chciałam pójść na branżowe imprezy, gdzie podrywała i porzucała zdezorientowanych facetów.     Pracowała jako modelka dla znanej agencji. Miała kupę kasy i razem dzieliłyśmy się mieszkaniem.  
     Skończyłam studia tok temu i chciałam zostać informatykiem, ale wtedy coś strzeliło mi do głowy i postanowiłam tworzyć  dla siebie muzykę. Nie chciałam zrzucać całej roboty na Amy, choć przywoziła do domu setki tysięcy dolarów. Ja pracowałam jako kelnerka, fotograf, dziennikarz, kucharz i sprzątaczka w ciągu tego roku. Co do muzyki - miałam w domu wielki sprzęt do robienia muzy, parę gitar, pianino, skrzypce oraz trąbkę. Miałam masę chęci by nauczyć się grać na tym wszystkim i mi się udało! Teraz czekała na mnie basowa, której jeszcze nie opanowałam.
- Dzięki. Jared myśli, że jestem fotografem – pokazała mi język.
- Ty wredna suko, znów go porzucisz po dwóch dniach? – zaśmiałam się głośno.
     Za oknem promienie słoneczne oświetlały asfalt Los Angeles.
- Może i nie. Ten jest bardzo słodki… – zrobiła uroczą minę.
- Powodzenia. Ja wracam do domu, bo mam pomysł na mash-up!* – krzyknęłam, odchodząc od stolika i na oślep machając rękami. Glany przeszkadzały mi trochę w ominięciu nóg od krzeseł, ale w końcu wybiegłam z kawiarni, wpadając wprost na jakiegoś faceta. Biegłam tak szybko, że nawet go nie zauważyłam.
- Sorry! – krzyknęłam idąc w stronę domu.

     Mieszkałyśmy niedaleko Downtown w spokojnej okolicy  w wielkim, białym apartamencie na ostatnim piętrze. Może nie był wielki - osiemdziesiąt metrów kwadratowych, ale mnóstwo okien optycznie go zwiększało. Na ścianach wisiały moje nieudane obrazy z pomazanymi twarzami. Wiele razy próbowałam namalować Amy, ale lepiej wychodziło mi fotografowanie. Byłam - można to określić - artystką, gdyż chciałam pokazać się światu przez obrazy, zdjęcia, muzykę i śpiew. Czasami śpiewałam, ale tylko dla siebie.
     Zdjęłam czerwony płaszcz oraz glany, po czym zpięłam moje czerwone jak krew włosy w koński ogon. Usiadłam w moim pokoju przed komputerem i oczom ukazała mi się twarz mojego zmarłego kota Boba, który (chyba jako jedyna osoba) poza Amy, mnie rozumiała. Nigdy się nie odzywał, ale chyba mnie rozumiał.
     Mój pokój składał się z obsypanego ubraniami łóżka z białą pościelą i zieloną poduszką, biurkiem z komputerem i płytami, książkami, farbami i starymi zdjęciami. Obok stała szafa z ubraniami, w której panował chaos i bałagan. Na ścianach widać było plakaty piłkarzy i jakichś trzech facetów z ulubionego zespołu Amy.
     Podałam hasło do programu tworzącego muzykę i po chwili wpisałam dwie piosenki, które miałam zamiar połączyć w jedną. Minęło może 40 minut, gdy znając obie piosenki na pamięć, mogłam je połączyć, by zgadzały się rytmicznie i miały odpowiednie tony.  Nalałam sobie gorącej czekolady do kubka i zajadałam się popcornem, gdy usłyszałam jak Amy wchodzi do pokoju i śmieje się głośno, a z nią jakiś męski głos. Wzięłam kubek ze sobą, po czym wyszłam z pokoju, by przywitać się ze zdobyczą  Amy. Stał tam krótko obcięty blondyn, bez zarostu, w okularach przeciwsłonecznych.
- Ramona  – przywitałam się z szerokim uśmiechem.
- Jared  – uśmiechnął się lekko. – Wpadliśmy na siebie dzisiaj…
- Jakoś sobie nie przypominam… – powiedziałam, odwracając się do niego plecami.
     Odegrawszy już swoją rolę, wróciłam do pokoju, gdzie włączyłam na głośnikach swój mash-up.
- Udało mi się! – zaśmiałam się do siebie.
     Idealnie. Podśpiewywałam głośno piosenkę, chcąc zagłuszyć ich śmiechy. W końcu włączyli jakiś film, a światło w salonie się wyłączyło.
- Jestem wredną, rudą, małą suką… – zaśmiałam się, naciskając w YouTube przycisk „Play”. 
     Z głośników usłyszałam cudowną gitarę Metallici**, a światło w salonie się włączyło. Skakałam po łóżku, gdy ktoś zapukał. Otworzyłam zdyszana drzwi. Stał tam ten facet, tym razem bez okularów. Miał przepiękne, niebieskie oczy.
- Wow – zaśmiałam się. Nie zwrócił na to uwagi, bo gapił się w moje zielone, szeroko otwarte oczy.
- Halo, żyjesz? – spytałam, gdy stał tak z 2 minuty, machając mu przed twarzą dłonią.
- Możesz przyciszyć? – spytał cicho, dalej wbijając wzrok w moje źrenice.
- Przeszkadzam wam? – spytałam, włączając muzykę jeszcze głośniej.
     Zaśmiał się cicho, po czym wszedł bezceremonialnie do mojego pokoju i przyciszył głośniki prawie do minimum. Od razu włączyłam je jeszcze raz. Spojrzałam mu groźnie w oczy.
- Spadaj, Jake  – powiedziałam, niezupełnie pamiętając jego imię.
     Miałam czas na ogarnięcie jego wyglądu. Miał na sobie obcisłe, czarne spodnie i podziurawioną, białą koszulkę, spod której widziałam parę tatuaży - jedno na prawej piersi, a na nadgarstku miał też jakiś dziwny znak.
- Przycisz to, bo nam przeszkadzasz… Poza tym jestem Jared – znów przyciszył głośnik, kładąc rękę na głośniku i jej stamtąd nie ruszając.
- Spadaj Jake-Jared. Idźcie sobie z mieszkania, skoro wam przeszkadzam... – powiedziałam, ale w tej chwili do pokoju weszła Amy.
- Ramona, do jasnej cholery, wyłącz to! – wrzasnęła.
     Skuliłam się, po czym nacisnęłam czerwony przycisk na głośniku. Jake triumfalnie się zaśmiał i złapał Amy w pasie.
- To na czym skończyliśmy? – spytał.
     Amy puściła mi oczko, a ja odpowiedziałam jej tym samym.  Zamknęłam za nimi drzwi, po czym westchnęłam do siebie.
- Zawsze ta sama scenka, ci faceci są tacy głupi…
     Odczekałam piętnaście minut i znów włączyłam głośną muzykę. Tym razem padło na Rammstein***.  Jake teraz chyba mnie nie powstrzyma. Usiadłam wygodnie fotelu przed komputerem i zaczęłam wertować strony na Facebooku. Drzwi otworzyły się bez pukania i muzyka natychmiast ucichła.
- Czemu jesteś taka wredna? – spytał, a ja malowałam sobie właśnie paznokcie czerwonym lakierem.
- Jestem ruda, debilu – syknęłam, nie patrząc na niego, po czym włączyłam zielony przycisk na głośniku. Jared skulił się za stołem, po czym muzyka urwała się nagle z charakterystycznym pstryknięciem.
- Jeżeli oderwałeś jakieś kable, to cię zabiję! – syknęłam, a chwilę potem zobaczyłam, jak kabel od głośników wisi bezwładnie w jego dłoni. Rzuciłam się wściekła na niego, ale zwinnie przerzucił mnie na łóżko. Szarpałam się z nim, ale trzymał mnie za ręce i leżał nade mną przyciskając mnie całym ciałem.
- Zjeżdżaj, oddawaj głośniki! – krzyknęłam. Oplułam mu twarz, po czym uścisk osłabł. Spojrzał na mnie dziwnie, jakby rozbawiony tym, że moja ślina spływa mu po twarzy. Przetarł ślinę koszulą, po czym zabrał głośniki ze sobą, zamykając z trzaskiem drzwi.
- Zobaczysz, że z Ramoną się nie zadziera… – syknęłam pod nosem, po czym sięgnęłam po gitarę elektryczną.
     Włączyłam na maksa wzmacniacz i już byłam gotowa szarpnąć za struny, gdy opamiętałam się i przyciszyłam go o ćwiartkę. Nie chciałam, żeby szyby pękły. Szarpnęłam za struny, grając  cover jakiejś klasycznej piosenki. Chciałabym zobaczyć jego minę, gdy usłyszał dźwięki muzyki z mojego pokoju.    
     Zaczęłam szaloną solówkę, bawiąc się na łóżku i skacząc. Drzwi otworzyły się szybko, a w nich stały dwie głowy: Jake’a i Amy.  Jake był zszokowany widząc, jak moje palce zwinnie przejeżdżają po strunach, a Amy chichotała pod nosem. Pokazałam język Jaredowi, po czym patrząc mu głęboko w oczy, włączyłam wzmacniacz jeszcze głośniej. Pomimo mojego zaskoczenia Jake podszedł powoli do mnie i usiadł na krześle, wpatrując się zaczarowany w moją solówkę, trwającą już pięć minut.   
     Uśmiechnęłam się szeroko, widząc jego otwarte usta, a Amy chichotała, siedząc za nim. Po wszystkim odłożyłam gitarę i - jakby nic się nie stało - wyszłam z pokoju. Dopiero w łazience wybuchnęłam śmiechem w ręcznik, nie chcąc, by mnie usłyszeli. Ogarnęłam wygląd dopiero po dziesięciu minutach i wyszłam z poważną miną do salonu. Jared patrzył na mnie cały czas.
- Oddaj mi głośniki – syknęłam, choć kąciki ust mi drżały.
- Skąd umiesz tak grać? – spytał.
- Oddaj mi głośniki – powtórzyłam.
     Wyciągnął zza siebie dwa cuda i podał mi je. Bez słowa ominęłam ich, po czym zamknęłam z trzaskiem drzwi. Po sekundzie pojawiła się w nich Amy.
- Pomożesz mi? – spytała.
     Zauważyłam, że ma na sobie tylko majtki i luźną koszulę.
- Jak? – spytałam, uśmiechając się. Wbrew pozorom lubiłam pomagać ludziom.
- Zagraj nam coś romantycznego – uśmiechnęła się jeszcze szerzej.
     Puściłam jej oczko, po czym podpinając głośniki do komputera, włączyłam tło do „Nothing else matters. Sama grałam główną gitarę. Zamknęłam oczy, chcąc wczuć się w muzykę, a ta piosenka była akurat legendą, więc nie mogłam jej spieprzyć. Podczas solówki trochę bardziej oszalałam. Sama w tym momencie pomyślałam o tym, co mogą robić Amy i Jake.
     Zazdrościłam Amy. Była piękna, kochała się z Jake’em (który był całkiem przystojny), a w tle grała moja cudowna muzyka. Westchnęłam i odłożyłam gitarę.  Odchyliłam lekko drzwi i zobaczyłam, że salon jest zupełnie pusty. Amy musiała zaciągnąć go już do łóżka. Może im jeszcze pogram?  Sięgnęłam znów po gitarę i zagrałam „Behind Blue Eyes”. Nie wiem, jak mi jutro Amy podziękuje. Chyba będzie mi musiała znaleźć  faceta… Ja nie miałam kontaktu seksualnego ( jakiegokolwiek!) przez prawie rok, odkąd zostawiłam Toma. Prawda, znudził mi się, ale nic i tak by z tego nie wyszło. Jak na razie muzyka była moim chłopakiem (raczej sztuką) i chciałam się tego trzymać. „Szkoda, że nie można się z muzyką całować...” – pomyślałam i uderzyłam się wolną ręką w głowę.
     Moje myśli mnie czasami dobijały, ale od dzieciństwa byłam trochę szalona i zakręcona. Miałam naturalnie rude włosy, ale postanowiłam podkreślić żywą zieleń moich oczu i charakter kolorem krwi i ognia. Ludzie mówili na mnie „mała”, „ruda”, „odjazd” albo „pojebana”. W sumie mi to nie przeszkadzało. Po tej piosence zagrałam coś z repertuaru Guns and Roses****, bo wiedziałam, że Amy nie lubi szybko kończyć.
     Dziwne - znałam ją nawet dobrze od tej strony. Mówilibyśmy sobie o wszystkim i byłam pewna, że jutro opowie mi wszystko ze szczegółami, a ja znów się potorturuję. Brakowało mi faceta, ciepła, miłości, czułości. Ale widać, miałam umrzeć samotnie z tuzinem kotów w bogatym domu w Los Angeles.
     Odechciało mi się grać w połowie piosenki, więc odłożyłam gitarę na drugi koniec pokoju. Wstałam i ruszyłam w stronę kuchni, gdzie czekało na mnie piwo. Z sypialni Amy dochodziły dziwne dźwięki - jęki  i jakieś głosy. Szybko wzięłam puszkę z piwem i  - nie chcąc tego słyszeć - wróciłam do pokoju. Tam włączyłam cicho muzykę i przyglądałam się zdjęciom moich przyjaciół. Nie miałam ich za wiele, bo większość nie ogarniała mojego sposobu życia. Wszyscy uważali mnie za wariatkę. Pewnie ten Jake czy tam Jared też to zrobi. Przebrałam się w piżamę składającą się z majtek i luźnej, białej koszuli do kolan i zasnęłam na łóżku.

     Obudził mnie mój budzik Sweet Child O’mine. Przetarłam oczy, głośno ziewając. Dziewiąta rano. W sumie nie wiem, po co tak wcześnie wstawałam… Ach, tak! Dzisiaj praca jako kelnerka w kawiarni.   
     Wyszłam z pokoju  ziewając, po czym postawiłam wodę na kawę. Drzwi do sypialni Amy szybko się otworzyły, a z niej wyszli Jared i Amy, trzymający się za ręce i wpatrzeni w siebie. Widok mnie dobił. Westchnęłam i odwróciłam się do nich plecami, czekając na wolno grzejącą się wodę.
- Dzięki za muzykę    zaśmiała się Amy, patrząc na mnie. Jared obejmował ją w pasie.
- Nie ma problemu…
- Pomogła nam – dodał bezczelnie Jared.
- A co, bez dźwięków gitary nie możesz się spuścić? – podniosłam jedną brew.
     Amy i Jared zastygli, a ja, jakby nigdy nic, ruszyłam po kubek i wyciągnęłam z szafki słoik z kawą.
- Ramona, to nie było miłe – szepnęła Amy.
     Wsypałam do kubka dwie łyżki kawy, po czym spojrzałam w oczy Jaredowi.
- Napijecie się? Jest pyszna  – dodałam, uśmiechając się wrednie. Zalałam proszek wrzątkiem i pomieszałam zawartość kubka.
- Może być kawa – powiedział nagle Jared z krzywą miną.
     No proszę, wróciła mu mowa! Wyciągnęłam drugi kubek, po czym wsypałam do niego dwie łyżki kawy. Zalałam je wrzątkiem i dodałam trochę mleka. Podałam mu ją z szerokim uśmiechem, po czym z trzaskiem zamknęłam za sobą drzwi. Uwielbiałam tak wrednie podchodzić do ludzi. Może i byłam złośliwa i wredna i koszmarna i beznadziejna i żałosna i próbowałam odegrać się na innych i dowartościować się, ale było w tym coś pociągającego.
     Przebrałam się w obcisłe, czarne spodnie i niebieską bluzkę z dużym dekoltem. Spojrzałam na dół. „Dlaczego faceci na was nie lecą?! Jesteście przecież ładne…” – westchnęłam, po czym nałożyłam na ręce dziesiątki kolorowych bransoletek, a na szyję - zawieszkę z serduszkiem. Jared i Amy rozmawiali sobie w salonie. Dopiero teraz zobaczyłam, że Jared nie ma na sobie koszuli. Jezu, te mięśnie… Ubrałam na siebie czarne, wysokie glany  i czarny płaszcz. Podeszłam do Amy i pocałowałam ją w policzek.
- Czy on tu znowu przyjdzie? – spytałam, szepcząc jej do ucha. Kolejny raz byłam wredna dla osobnika przed nami.
- Tak  – szepnęła.
- Czy się mu podobasz? – mimowolnie się uśmiechnęłam.
- Tak.
- Kiedy go zostawisz? Wkurwia mnie.
- Nie wiem czy w ogóle.
- Żartujesz? – spytałam i po chwili dodałam, bo Jared siedział obok.
- Jest dla ciebie kochany? Dobry  w łóżku?
- Świetny… – westchnęła. – Normalnie wieża Eiffla…
- Rozumiem – szepnęłam jej jeszcze raz do ucha. Chciałam już iść, gdy Amy złapała mnie za rękę i szepnęła do ucha.
- Powiedział, że jesteś ładna – uśmiechnęła się szeroko.
     Podniosłam jedną brew zaskoczona, po czym wysłałam Jaredowi błyskawice wzrokiem.  Tym razem wyszłam bez problemów. Ha, podobam mu się. Może pomarzyć. Niech korzysta póki może, bo Amy szybko się zmieni. 
     Do kawiarni dotarłam po trzydziestu minutach. Przebrałam się w strój kelnerki  i po chwili obsługiwałam klientów, słysząc co chwilę to samo.
- Kawa.
- Ciasto z dżemem.
- Do tego dwie łyżeczki cukru.
- Szarlotka z  bitą śmietaną.
     Znużona, pod koniec dnia podeszłam do ostatniego dzisiaj stolika, gdzie siedziało trzech mężczyzn i widocznie  z czegoś się śmiali.
- I wtedy mnie opluła! Ale jak grała na tej gitarze, po prostu jak Jimi Hendrix… Tomo, masz poważnego rywala… – usłyszałam. Przełknęłam ślinę z trudem, nie wierząc w swój pech.
- Czy panowie się już zdecydowali? – spytałam, patrząc na nich. Jared - na szczęście - na mnie nie spojrzał, tylko powiedział:
- Kawa i szarlotka z kremem – uśmiechnął się do menu.
- Jared, szalejesz! – powiedział facet w środku.
     Jared miał na sobie to samo, co wieczorem, tylko jeszcze skórzaną kurtkę. Zmierzwił blond włosy z czarnymi końcówkami ręką.
- Dla mnie kawa. Bez mleka  – zaśmiał się znów ten koleś w środku. Miał ogromne mięśnie na rękach odsłoniętych przez koszulę z dziurami po bokach. Z jego prawej siedział długowłosy, Mroczny Książę w czarnych okularach i z wesołym uśmieszkiem.
- Ale pani jest taka urocza, że może pani wypić z nami… – dodał mięśniak w środku. Jared parsknął śmiechem.
- A dla pana? – spytałam, odgarniając czerwony kosmyk z twarzy.
- Dla mnie to samo, co dla niego – wskazał na mięśniaka.
     Szybko odeszłam od stolika, chcąc wreszcie normalnie oddychać. Zrobiłam trzy kawy i ciastko z kremem, po czym trzymając tackę w rękach, podeszłam do trójki. Podałam im wszystkim po kawie i popełniłam błąd. Jared nie miał zamiaru zaszczycić mnie wzrokiem, dopóki nie ujrzał moich czerwonych paznokci i bransoletek.
- Ramona? – spytał ,uśmiechając się szeroko.
- Proszę – powiedziałam, ignorując go i kładąc mu przed nosem ciastko z kremem.
- Usiądź z nami – zaśmiał się.
- Jestem w pracy – syknęłam, po czym się odwróciłam.
     Chyba zrozumieli, że są moimi ostatnimi klientami, więc specjalnie spowolnili spożycie jedzenia.
- Silver, oni czekają…    z zamyśleń o bezludnej wyspie, po piętnastu minutach od podania im jedzenia, wyrwała mnie Katrin - moja szefowa.
     Westchnęłam i podeszłam do nich, zbierając talerze.
- Odkąd tu pracujesz? – spytał Jared, jakby go to śmieszyło.
- Od 3 lat świetlnych, co cię to obchodzi? Należy się czternaście dolarów  – powiedziałam, czekając aż w końcu zapłacą. Jared uśmiechnął się szeroko.
- Shannon, ty płacisz!
- Co? Teraz pora na Tomo! – mięśniak wskazał na Księcia.
- No chyba żartujecie? Jared ostatnio żywi się naszymi pieniędzmi  – powiedział.
     Miał dziwny akcent, jakby z krajów nadmorskich albo Europejskich. A może to Rosjanin?
- Czternaście  dolarów  – powtórzyłam, stojąc nad nimi. Oni robili sobie ze mnie normalnie jaja!
- Dobra… – westchnął Jared, po czym wyciągnął z kieszeni setki drobniaków. – Przelicz, nie jestem pewny  – uśmiechnął się złośliwie.
     Zrobiłam się czerwona, ale byłam dobra w liczeniu, więc po trzydziestu sekundach zbierania monet, powiedziałam nonszalancko:
- Brakuje dziesięciu dolarów – uśmiechnęłam się szeroko.
- Jesteś pewna? – spytał Jared, wbijając we mnie swój wzrok. Mięśniak i Mroczny Książę, którego zwali Tomo, gapili się na nas co chwilę, zmieniając kierunek patrzenia, jakby oglądali grę w ping-ponga.
- Jestem w stu procentach pewna.
     Widząc, że Jared dał mi wszystkie swoje monety, wkurzony podał mi dziesięć dolarów.
- Miłego dnia – syknęłam, po czym z dwudziestoma czteroma dolarami wróciłam do kasy.
     Jednak faceci nie wstali z miejsca. Już mnie to nie obchodziło, zdjęłam z siebie łachman, mający za cel udawanie mojego stroju roboczego. Szłam w stronę wyjścia, gdy trójka facetów wstała i ruszyła za mną. Ignorowałam ich dłuższy czas, aż w końcu poczułam ich oddechy za sobą. Stanęłam nagle, aż mięśniak na mnie wpadł.
- Co wy kurwa robicie?! – krzyknęłam.
- Idziemy sobie – zaśmiał się Jared.
- Za mną, spieprzaj! – zagroziłam mu palcem.
     Uśmiechnął się szeroko, co trochę mnie zmiękczyło. Był dziwnie słodki, wkurwiający i tajemniczy. Warknęłam donośnie, po czym nałożyłam słuchawki na uszy. Cały czas czułam ich wzroki na mnie.
- Słuchaj, Jake! – ryknęłam, stając przed domem. – Kim ty w ogóle jesteś, że mnie tak wkurwiasz?! Bo chyba nie prezydentem Stanów! Może jakimś znanym architektem? Albo wozisz gnój?! Gówno mnie to obchodzi! Jedyne, czego chcę, to żebyś się odpierdolił! – krzyknęłam, wbijając palec w jego klatkę piersiową.
     Faceci się zaśmiali. Nie wytrzymałam i uderzyłam Jake’a liściem w twarz, po czym weszłam do domu. Stał tam skamieniały, a mięśniak i Książę śmiali się głośno. Pech sprawił, że akurat ze swojego czarnego jaguara wyszła Amy. Miała na sobie seksowną, czarną suknie. Najwidoczniej była na jakimś pokazie.
- Jared!? Co tu robisz? – spytała, rzucając się na niego i całując namiętnie. Od razu poprawił mu się humor.
- Chciałem odwiedzić  Ramonę, ale uderzyła mnie w twarz  – spojrzał na mnie złośliwie.
- Co? – tym razem Amy spojrzała na mnie. Ja już zamykałam z trzaskiem drzwi wejściowe.
     Przebrałam się w luźne spodenki i koszulkę na ramiączkach i z przerażeniem ujrzałam, jak do naszego domu wchodzi trzech facetów i Amy. Ta od razu do mnie podeszła i pociągnęła siłą do pokoju.
- Co się stało? Jak to go uderzyłaś?  – spytała, stojąc przede mną. Była wysoka, więc musiałam trochę podnieść głowę.
- Byłam normalnie w pracy i miałam ostatnich klientów. Los się do mnie uśmiechnął i okazała się nimi ta trójka tych czubków! Potem ich obsłużyłam, ale Jake mnie poznał i zaczął złośliwie gadać. Po wszystkim, jak skończyłam pracę, chodzili za mną aż do domu i wtedy bezczelnie się śmiali. Nie wytrzymałam i uderzyłam tego pedała! – krzyknęłam, niesiona negatywnymi emocjami.
- Ramona, ogarnij się, przesadzasz. Podobasz mu się i…
- Mam to gdzieś, ten facet mnie wkurwia. Poza tym, on jest z tobą  – lekko się uśmiechnęłam.
     Amy złapała mnie za rękę i pociągnęła do salonu, gdzie siedziała trójka facetów.
- To jest Shannon – wskazała na mięśniaka. – Brat Jareda, a to jest Tomo, przyjaciel braci Leto.
- Co mnie to obchodzi? – spytałam znudzona, siadając obok niej.
- To, że to bliscy mojego chłopaka – Amy uśmiechnęła się. Już chciałam dodać, że to tylko facet do kolekcji, ale się powstrzymałam.
- Ramona jest moją przyjaciółką od urodzenia – uśmiechnęła się szeroko do facetów.
- Co mnie to obchodzi?  - spytałam kolejny raz, kładąc głowę na otwartej dłoni opartej o kanapę.
- To, że…
     Nie dokończyła, bo weszłam do pokoju i się w nim zamknęłam. Sięgnęłam po gitarę, po czym zaczęłam na niej grać.
- Co mnie obchodzi trójka tych psycholi? – spytałam sama siebie.
     Grałam już szybką solówkę, gdy usłyszałam pukanie do drzwi. Ignorowałam je, póki nie stało się to irytujące. W drzwiach stał Jared.
- Czego? – spytałam. Zauważyłam, że Shannon i Tomo już poszli.
- Zagrasz nam coś? – uśmiechnął się słodko.
- Nie  – chciałam zamknąć drzwi, kiedy złapał framugę drzwi i wszedł do środka, zamykając je na klucz.
- Co ty kurwa robisz?  – spytałam. – Amy, ten psychol tu ze mną jest! Dzwoń po policję!
- Zagraj coś  – powiedział, zbliżając się do mnie.
- Spadaj  – syknęłam, patrząc mu w oczy. Tylko się zaśmiał.
- Lecisz na mnie, dlatego udajesz niedostępną, racja?
- Tłumacz sobie to, jak chcesz. Wypierdalaj! – krzyknęłam, biegnąc do drzwi.
     Szarpnęłam szybko klamkę, ale drzwi były zamknięte. Spojrzałam przerażona na psychola.
- Czego ode mnie chcesz, psycholu?!
- Zagraj na gitarze a sobie pójdę  – uśmiechnął się lekko.
     Podeszłam szybko do gitary i zagrałam na niej kilka dźwięków.
- Teraz już sobie idź, otwórz drzwi  – powiedziałam błagalnie.
- Zagraj piosenkę. Całą  – dodał.
- Czego ty kurwa chcesz!- to nie było nawet pytanie.
- Świetnie grasz, chcę usłyszeć.
     Westchnęłam. Zaczęłam grać „Nothing Else Matters”, bo było to łatwe i szybko szło. Po wszystkim wyciągnął klucze z kieszeni spodni i otworzył drzwi. Rzucił mi klucz.
- Dziwny jesteś  – jęknęłam, otwierając drzwi.
- Ty też  – szepnął.
     Pokazałam mu drzwi i po chwili - śmiejąc się - wyszedł z pokoju. Zamknęłam za sobą drzwi. Ten psychol jest pojebany, jak można się z nim spotykać? Podrapałam się po głowie. Jutro sobota, pewnie pójdziemy na jakąś imprezę. Otworzyłam drzwi na wypadek, gdyby wybuchł pożar. Pomyślałam, że ten psychol jest w stanie to zrobić. Już prawie zasypiałam, gdy usłyszałam, jak ktoś wchodzi do pokoju.
- Amy, wracaj do swojego palanta… – jęknęłam i zacisnęłam mocniej oczy.
     Drzwi się nie zamknęły, czułam czyjąś obecność w pokoju. Otworzyłam powoli oczy i gdy to zobaczyłam, pisnęłam ze strachu. Jared trzymał swoją twarz centymetr ode mnie. Zamachnęłam się by uderzyć go w twarz, ale złapał moją rękę.
- Ładnie ci jak śpisz. Nie ma wtedy tej wrednej, złośliwej wiedźmy, tylko słodki aniołek.
- Słuchaj, Lato! – machnęłam drugą ręką, ale ją też złapał. Przycisnął je do pościeli, a ja poczułam jego oddech blisko siebie.
- Leto  – poprawił.
- Lato! – mimowolnie się uśmiechnęłam. – Co ty tu wyprawiasz!? Wracaj do Amy! – spróbowałam mu wyrwać ręce, ale trzymał mnie mocno. Oplułam mu więc twarz i znów mnie puścił. Kopnęłam go nogą w brzuch, przez co uderzył o zamknięte drzwi.
- Co się tam dzieję? – spytała Amy, uderzając Jareda  w głowę drzwiami, które szybko otworzyła.
     Jake złapał się za głowę i spojrzał na mnie wściekle.
- Przyszedł jak spałam i coś ode mnie chciał! – wskazałam na niego palcem, jakby rozbił wazon i wyjaśnialiśmy, że to nie moja wina.
- Uderzyła mnie w brzuch – powiedział, masując tył głowy.
- Jared, właściwie czego ty chciałeś!? – Amy spojrzała na Jareda.
- Widzisz to? – pokazał na swój telefon, leżący pod moim łóżkiem – zgubiłem go wcześniej i wróciłem po niego.
- Jasne, to po co się tak na mnie gapiłeś!? – spytałam cała czerwona.
- Bo ładnie wyglądałaś  – syknął urażony, sięgnąwszy po telefon.
     Zaróżowiłam się, po czym odwróciłam się do nich plecami.
- Chodź, Jay… – powiedziała, wzdychając Amy.
     Usłyszałam dźwięk zamykanych drzwi  i  w  końcu zasnęłam. Za nimi Amy wykrzykiwała Jaredowi  jakieś moralistyczne teksty, które ja odpuściłam sobie, przez założenie słuchawek na uszy.

     Następnego ranka wzięłam kąpiel i zadbałam o swój wygląd. Spojrzałam w lustro. Patrzyła na mnie wysoka, szczupła, rudowłosa kobieta z zielonymi oczyma i o prawie przezroczystej cerze w kolorze kości słoniowej. Pod brzuchem miałam mały tatuaż z napisem „If you are reading it: fuck you!”. To był pomysł Amy.
     Ubrałam na siebie białą bieliznę z koronką, a na to krótkie spodenki i czarną bluzkę odsłaniającą brzuch. Jakie było moje zdziwienie, widząc, że Jared niesie na rękach śmiejącą się Amy. Byłam po prostu wściekła. Ten debil leci na mnie, a pieprzy się z Amy! Usiadłam wściekła w salonie, przeżuwając jabłka. Gdy ci się bezczelnie całowali, ja spytałam:
- Co dziś robimy, Amy? Mam ochotę się zabawić.
     Amy oderwała się od Jareda, który uśmiechnął się do mnie złośliwie. Odpowiedziałam mu tym samym.
- Możemy iść wieczorem do klubu  – uśmiechnęła się.
- Super, chcę się napić i poznać jakiegoś prawdziwego faceta z jajami, bo tutaj są same pedały  – rzuciłam, po czym szybko weszłam do pokoju. Szkoda, że nie widziałam twarzy Jake’a. W sumie dlaczego cały czas tak go nazywałam? Jake Lato?  Trudno, co mnie to obchodzi.
     Popołudnie minęło mi na ćwiczeniu gry na trąbce, oczywiście Jared wiele razy próbował wejść do pokoju, ale za każdym razem znajdował zamknięte na klucz drzwi. Grałam już całkiem dobrze jedną piosenkę, gdy zapukała Amy.
- Za dwie godziny idziemy do klubu! Idziesz?
     Odłożyłam instrument na łóżko i otworzyłam szybko drzwi.
- Idziemy? Kto jeszcze z nami idzie? – spytałam, choć mogłam się domyślić.
- Jared, Shannon i Tomo idą z nami. Zawiozą nas  – posłała mi uśmiech.
     Westchnęłam. Trudno…
     Przez pierwsze pół godziny szukałam sukienki. Znalazłam w końcu czarną, seksowną sukienkę nad kolana, ukazującą moje nogi i dekolt. Potem znalazłam czerwone szpilki  i wzięłam szybki prysznic. Rozprostowałam włosy i ułożyłam je, robiąc sobie małą grzywkę. Podkreśliłam potem oczy czarną kredką i pogrubiłam rzęsy maskarą, a następnie przejechałam usta czerwoną szminką. Wszyscy faceci padną mi na kolana. Jednak nie mogłam równać się z Amy.
     Jej lekko falujące, złote włosy robiły za ramkę dla twarzy anioła ze słodkim nosem i wielkimi, błękitnymi oczyma. Podkreśliła je jeszcze niebieską kredką. Ubrała na siebie jasnoniebieską sukienkę, odsłaniającą idealnie proste i gładkie nogi. Ubrała jasne szpilki, a do tego torebkę z kluczami. Mi wystarczył dekolt, gdzie wsadziłam gumę do żucia.
     Gdy wyszłam z pokoju, Jaredowi opadła szczęka, ale próbował to ukryć. Jednak widziałam, jak patrzy na moje ciało, nie mogąc ogarnąć go jednym wzrokiem. Tymczasem Shannon i Tomo czekali oparci o czerwony kabriolet  marki Kabriolet w wersji sportowej. Kochałam stare auta, ale tymi nowymi też się interesowałam. Shannon i Tomo zakrztusili się śliną, gdy nas obie zobaczyli. Dzisiaj mam ich gdzieś, tylko nas podwiozą, a ja już marzyłam o tych kieliszkach z różowym napojem.
- Pięknie wyglądacie  – powiedział Shannon, patrząc na nasze nogi.
- Dzięki  – odpowiedziała Amy.
      Ja usiadłam z przodu samochodu i przebierałam nogami by w końcu usłyszeć muzykę klubu. Jared nacisnął na pedał gazu i z piskiem opon ruszyliśmy sprzed domu. To męskie ego, musi się pochwalić jak świetnie prowadzi…
     Po dziesięciu minutach byliśmy przed klubem. Jared wziął Amy za rękę, ale ja już szłam pewnie do baru. W środku wpojrzenia nie tylko mężczyzn, ale i kobiet, zwrócił się na mnie. Pewnie podeszłam do baru i poprosiłam barmana o coś mocnego. Po chwili podał mi różowy napój z parasolką.    
     Oblizałam wargi ze smakiem. Nagle usiadł obok mnie Shannon. No pewnie, czeka na podryw. Może jest bratem tego psychola, ale w końcu nawet  z nim nie gadałam.
- Ramona  – uśmiechnęłam się nieznacznie.
- Przecież się już znamy. Ale jestem Shannon  – powiedział, uśmiechając się. – Chyba niezbyt lubisz mojego brata… – zaśmiał się, zamawiając wódkę.
- Nie gadajmy o nim, jest wredny dla mnie tak samo, jak ja jestem wredna dla niego.
- No i dobrze, w końcu jakaś laska mu porządnie dowali… – zobaczyłam, że ma ładne, brązowe oczy.
- Ładnie dziś wyglądasz… To znaczy, zawsze wyglądałaś ładnie…  – zaczerwienił się.
- Gdzie pracujesz? – spytałam nagle.
- Ha, to ty nic nie wiesz? – spytał.
- Czego nie wiem? – wypiłam łyk alkoholu.
- Wow, Amy nic ci nie mówiła… – zaczął się śmiać.
- Powiesz mi w końcu? – spytałam lekko wkurzona.
- Z Jaredem i z Tomo tworzymy zespół, 30 Seconds to Mars.
     Zrobiłam wielkie oczy.
- Żartujesz!? Kocham waszą muzykę! Ale jakoś nigdy nie zwracałam uwagi na sam skład zespołu… – zrobiło mi się głupio. – Niech zgadnę… Patrząc na te muskuły, pewnie grasz na perkusji, co? – lekko dotknęłam jego ramienia.
- Tak, Jared śpiewa, a Tomo gra na gitarze i czasami na skrzypcach…
- Opowiadaj jak w trasie! - wykrzyczałam podniecona. Nie mogłam stracić szansy na rozmowę z jednym z najlepszych perkusistów na ziemi.
     Rozmowa bardzo nam się kleiła. Gadał cały czas o fanach, o teledyskach, o tekstach. Nie był nachalny, ale czuć było, że strasznie mu się podobam, bo prawił mi komplement o włosach, figurze, oczach i uśmiechu. W końcu minęło parę godzin, aż zaprosiłam go do tańca. Byliśmy już po paru drinkach. Zatańczyliśmy szalony taniec przy Katy Perry i Lady Gadze, a po wszystkim usiedliśmy zmęczeni przy barze, by znów coś wypić. Podobało mi się, że nie był natarczywy i nie próbował na siłę się przystawiać.
      Rozmawiałam z nim o jednym z teledysków, gdy dosiadł się do mnie jakiś brunet o niebieskich oczach.
- Cześć piękna. Zatańczysz? – jego uśmiech mnie powalił.
     Był strasznie pijany. Miałam ochotę mu odmówić, ale wtedy zobaczyłam Jareda liżącego się z Amy w kącie… Niech nie myśli, że próżnuję na imprezie.
- Jasne  – powiedziałam do bruneta.
     Złapał moją dłoń i po chwili byliśmy już na parkiecie i zaczęła grać jakaś spokojna muzyka.
- To specjalnie dla nas  – mruknął brunet do mnie.
- Taa, na pewno…  – szepnęłam pod nosem.
- Co? – spytał.
- Nieważne  – syknęłam, widząc jak młodszy Leto patrzał na nas.
     Miał chyba ochotę podejść do nas i powiedzieć coś mojemu przypadkowemu tancerzowi, ale pokrzyżowałam mu plany.
     Wtuliłam się w niego i następnie delikatnie pocałowałam. Od razu odurzył mnie obrzydliwy smak alkoholu, wydobywająy się z jego ust. Nawet nie znałam jego imienia, ale nie czułam się z tym źle. Pocałunek po tak długim okresie byłby całkiem przyjemny, gdyby nie ten smród z jego ust. Chłopak nie pozostał mi dłużny. Szybko szarpnął mnie za rękę i wyprowadził na zewnątrz. Tam, zanim się zorientowałam, przyparł mnie mocno do muru i zaczął obmacywać. Nie podobało mi się.
- Przestań…  – próbowałam zdjąć z siebie jego ręce, ale chłopak jeszcze bardziej się nakręcał. Chwycił mnie mocno za ręce i przyparł do zimnego muru.
- Pragniesz mnie… – szepnął.
- Wcale nie! Puść mnie! – próbowałam się wyrwać, ale okazał się bardzo silny.
     Jego uścisk prawie miażdżył mi nadgarstki. Rozpiął moją sukienkę do końca i zaczął zsuwać mi majtki. Byłam przerażona, serce waliło mi jak szalone. Zaczęłam płakać i po sekundzie łzy lały mi się ciurkiem. Nie miałam siły nic zrobić.
     Nagle ktoś oderwał go ode mnie zdecydowanym ruchem. Postać uderzyła go pięścią w twarz, a potem silnym uderzeniem kolanem w krocze spowodował, że brunet padł na ziemię jak szmaciana lalka. Nie mógł wydusić z siebie niczego, tylko cichy jęk.
- Już dobrze  – usłyszałam głos.
     W świetle lampy ulicznej ujrzałam twarz Jareda. Byłam przerażona. Jeszcze ten psychol mi coś zrobi.
- Zabiorę cię do domu, jasne? – spytał.
     Nagle z tylnych drzwi wybiegła Amy. Otworzyła szeroko usta.
- Co się stało? – spytała, widząc moją zapłakaną twarz i faceta leżącego na podłodze. Chyba zrozumiała nie zadając więcej pytań.
- Zabierz ją do domu, dobrze? – powiedziała Amy.
- Pewnie  – odpowiedział.
      Amy zapięła mi sukienkę, która dalej była rozpięta i pociągnęła mnie do auta.
- Muszę zostać, bo Shannon trochę się napił  – jęknęła.
- Dobrze  – powiedział.
     Weszłam bez słowa do auta, a Jared szybko ominął maskę i usiadł za kierownicą. Całą drogę się nie odzywałam, cały czas przerażona tym, co ten facet chciał mi zrobić. Gdy stanęłam przed mieszkaniem, przełknęłam ślinę.
- Dobrze się czujesz? – spytał.
- Świetnie, właśnie przed chwilą chciał mnie zgwałcić facet… – jęknęłam cicho.
     Wstałam z fotela i zdałam sobie sprawę, że nie mam kluczy.
- Jake, ja nie mam kluczy… – szepnęłam, patrząc na chodnik.
- Dobrze, pojedziemy więc do mnie  – szepnął spokojnie.
     Zaprowadził mnie do auta i po chwili jechaliśmy w nieznanym dla mnie kierunku. Milczałam. Nie mogłam nic z siebie wydusić. Nim się zorientowałam, stanęliśmy przed wielkim, białym domem, ograniczonym żywopłotem i bramą. Jared wpisał jakiś kod i podjechał autem pod same drzwi.
- Jesteśmy  – powiedział. Wysiadłam z auta i stanęłam przed nim.
- Chodź  – powiedział i zaprowadził mnie do salonu.
     Było to wielkie pomieszczenie z ogromnym telewizorem oraz mnóstwem obrazów.
- Chcesz się napić gorącej czekolady?
     Przytaknęłam. Usiadłam na kanapie patrząc na podłogę. Chciało mi się płakać. Wstał i usłyszałam jak podgrzewa w mikrofali mleko. Zalał kubek mlekiem, po czym podszedł do mnie i dał mi ciepły napój.
- Dzięki  – szepnęłam, zatapiając usta w czekoladowym płynie.
- Już jesteś bezpieczna. Nikt ci nic nie zrobi  – szepnął cicho.
- Wiem. Dzięki za pomoc.
- A tak w ogóle, jestem Jared, nie Jake  – uśmiechnął się lekko.
     Nie wytrzymałam, tylko drżącymi rękami odłożyłam kubek na stół i zatopiłam twarz w dłoniach. Poczułam, jak kładzie rękę na mojej dłoni. Wyrwałam mu ją.
- Przepraszam, ale to mi zrobił jednak facet… – szepnęłam, patrząc na niego zza góry łez.
- Rozumiem. Chcesz się przespać? – spytał.
- Co? – spytałam zszokowana.
- To znaczy pójść spać? Sama, mam wolne łóżko na górze  – uśmiechnął się lekko.
- Tak – szepnęłam.
     Wzięłam kubek z czekoladą i poszłam za nim na górę. Pokazał mi sypialnie z dużym łóżkiem.
- Dzięki, Jared  – szepnęłam. Wytarłam łzy o sukienkę i zmusiłam się na uśmiech.
- Nie ma sprawy. Śpij dobrze  – szepnął, po czym wyszedł za drzwi.
     Rozejrzałam się po pokoju. To musiał być pokój Jareda, było tu mnóstwo gitar, zdjęć jego i Shannona oraz kartek z tekstami. Szybko go dogoniłam.
- To twój pokój, a ty gdzie będziesz spał? – spytałam.
- Na kanapie. Nie martw się, śpij u mnie  – uśmiechnął się, po czym zniknął za rogiem.
     Wróciłam na górę i opadłam na łóżko. Zdjęłam z siebie sukienkę i zakryłam się kołdrą. Pachniała niesamowicie - męskimi perfumami, które kochałam. Nie miałam siły na przemyślenia, po prostu zasnęłam szybko.
     W środku nocy usłyszałam, jak otwierają się drzwi do pokoju. To jego pokój, może czegoś zapomniał? Jednak drzwi dalej się nie zamykały. Serce mi biło szybko, ale drzwi znów się zamknęły i gdy otworzyłam oczy… pokój był pusty.



*[umiejętne połączenie ze sobą dwóch utworów (lub więcej) w celu osiągnięcia nowej, spójnej kompozycji (przyp. autora)] 
**[Amerykański zespół heavy-metalowy] 
***[Niemiecki zespół heavy-metalowy]
****[Amerykański zespół rockowy]   
~*~
     Co sądzicie o głównej bohaterce? A o Jaredzie i jego działaniu „na dwa fronty”? :D To dopiero początek, z dość brutalnym wątkiem, ale będą i lżejsze. Po prostu chcę, by było to coś nowego, nie kolejna opowieść o zakochanej fance… A tak w ogóle, Blogger jest ekstra! Próbowałam na Onecie i na Wordpressie, ale widać, jestem zbyt tępa, by ogarnąć to wszystko, co się tam dzieję. Tu jest przejrzyście i od razu się tu odnalazłam… Uprzedzając wasze pytania - nie jestem główną bohaterką. Jest to czysto fikcyjna postać, wymyślona przeze mnie, aczkolwiek pewne cechy i historie mogą być zaczerpnięte z mojego życia. To na tyle, liczę na opinie dotyczące np. mojego stylu, może was irytuje? Ach, i jeszcze jedno… Powiem wprost - na moim komputerze jestem jakieś siedemdziesiąt rozdziałów do przodu (...), więc trudno mi będzie zmieniać wątki czy styl… Liczę na opinie, ale raczej nie będę go zmieniała. Ha! Widzicie, ile się tego nazbierało? Próbowałam ogarnąć Oneta i Wordpressa i w tym czasie napisałam sobie jakieś siedemset stron w Wordzie… :D To się nazywa praca! Oczywiście nie oznacza to, że mając wreszcie bloga, o którego będę dbała, jak o moją chińską, puszystą małpkę, będę go pisała wolniej czy gorzej… Przynajmniej mam taką na dzieję. NIE MUSICIE TEGO CZYTAĆ, TO TYLKO MOJE GADANIE DO SAMEJ SIEBIE! Pod rozdziałami zazwyczaj znajdzie się „krótka” notatka/komentarz i może jakieś wyjaśnienie czy coś…  Jeśli czujecie się pogrążeni  i zbulwersowani (lubię to słowo) właśnie tą notką, to czas ją skończyć!!!




                                                                                                                                                             - korekta: suckit

11 komentarzy:

  1. Jest świetny! Zakochałam się w sposobie twojego pisania, można rzec że od pierwszego rozdziału.
    Nie mogę się doczekać następnego ;)
    Co do twoich pytań - już uwielbiam charakter Romany, a Jared mnie bardzo zaciekawił.
    Z niecierpliwością czekam na więcceeej!

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział, nie mogę doczekać się kolejnego. A co do Ramony to mi się podoba choć nie powinna być aż tak wredna, ale to tylko moje zdanie. Dzięki, że wpadłaś na mojego bloga i zapraszam na mojego drugiego www.W-drodze-na-marsa.blog.onet.pl. Pozdrawiam Nicole :-**

    OdpowiedzUsuń
  3. Kurde, spodobało mi się. Wręcz zakochałam się w tym blogu. Ale co się dziwić. Masz talent!
    Bohaterowie są baardzo...ciekawi. Zwłaszcza zadziorny charakterek Ramony mnie zaintrygował. Od razu ją polubiłam. Ale ja zawsze mówiłam, że "Rude jest fajne". xD
    W sumie to powiem teraz bardzo oklapny tekst. Pisz dalej, bo nie mogę się doczekać. :]
    Pzdr Maddie! ;**

    www.great-love-of-mars.blog.onet.pl
    Lub też krócej:
    www.glom.xx.pl

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie przeczytałam jeszcze wszystkiego, ale prawdopodobnie zabiorę się za to późnym wieczorem i wyrażę swoją opinię :)
    Ale muszę napisać, że masz nieczytelną czcionkę ;). Muszę się przybliżać do monitora, aby przeczytać. Ale to nic - to Twój blog, i wygląda tak jak Ty chcesz :)
    Zapraszam do siebie, na swojego bloga o tej samej tematyce.
    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Przeczytałam pierwszy rozdział i jestem pod wielkim wrażeniem. Biorę się za kolejne!! Ale mogę powiedzieć, że już kocham Ramonę!:D Podoba mi się cały ten rodział, więc biorę się za kolejne.^^

    Stronger

    OdpowiedzUsuń
  6. Co do stylu pisania powiem tylko, ze ne jest on moze idealny ale mi sie podoba. Wiadomo, pisząc kształtujemy nasz styl i go szlifujemy. Pisz wiec dalej, staraj sie jednak pisać poprawnie, bo zdarzają ci sie błędy, ktore chwilami raza po oczach. Wypominac ich nie bede, ja tu oceniam treść.
    Duży plus za główną bohaterkę, ruda, a raczej czerwono-wlosa i z dość trudnym charakterem.
    Ciekawi mnie jak sie rozwinie sytuacja.
    Chwilami nie rozumiem zachowania bohaterów ale to czyni twoje opowiadanie nieprzewidywalnym dla mnie.
    W jednym miejscu Ram (moge tak na nia mówić? ) w kawiarni jest nazwna per Amy. Potem rozmawiając z Shannem ten zadaje jej pytanie, gdzie pracuje, choc widział ja w kawiarni. Takie drobne uwagi bo lekkiego mindfucka miałam jak to czytałam.
    Uwielbiam moment kiedy J pyta dlaczego Ram jest taka wredna a ona mu 'jestem ruda debilu'.
    Zle mi sie kojarzy imię Jake ale to taka moja osobista sprawa.
    Zabieram sie za następny rozdział.
    Alex.
    xoxo

    OdpowiedzUsuń
  7. Pierwszy rozdział bardzo mi się spodobał, mówie serio! Główna bohaterka jest inna, już lubie jej charakter! No i Jared jest taki intrygujący! Idę czytać dalsze rozdziały:) .m

    OdpowiedzUsuń
  8. Jest to pierwszy blog, nad którym siedzę z notesem i zapisuję na bieżąco wszystko, co mi wpadnie w oko podczas czytania. Jak na #1 masz trochę powtórzeń, ale z doświadczenia wiem, że początki są trudne i nie zwracałam na to za bardzo uwagi :) Co do mojego przyczepiania się o którym Ci wspomniałam, zabolało mnie 'postaci', bo z tego co wiem, obecnie odnosi się to do jednej osoby, np. ' o tej postaci mogę powiedzieć...'. Przepraszam, ja wiem, że nie jestem idealna, nie ma osoby idealnej, ale od pewnego czasu zwracam uwagę nawet na takie rzeczy : >
    Wracając do rozdziału, to tak... Rozmowa z Ram (pozwolę sobie na skrót, dobrze? :)) z Amy przed wyjściem Rudej do pracy... po prostu, widziałam błyskawice z jej oczu :D Jared jej na początku nie zauważył, a to frajer. Mroczny Książę <3 Ah, ten Tomasz :D Lato, PZPN o.o (xD) (często się zastanawiam czy on jeszcze ma prawko, czy nie ma, albo już zapomniał jak się prowadzi (znam taki życiowy przypadek), bo często go Emma wozi). Jestem pozytywnie zaskoczona tym, że Ram dowiedziała się dopiero na imprezie kim oni są (też mam kilka ulubionych bandów, których muzykę kocham, a nie znam składów, więc nie jestem sama :D)
    Podsumowując, z wielką chęcią idę do #2 :D

    OdpowiedzUsuń
  9. @CamJT
    Forma "postaci" stosowana jest w dopełniaczu słowa "postać" oraz w przypadku liczby mnogiej tego słowa - "postaci" lub "postacie".

    OdpowiedzUsuń
  10. Jeśli Cię to obrazi to bardzo przepraszam ale wpadłam na Twojego bloga przypadkowo, poprzez głosowanie. Ale kiedy zobaczyłam wyniki to z czystej ciekawości zajrzałam ;-) Bardzo podobało mi się jak napisałaś ogólnie o swoim blogu i od razu wzięłam się za Twoją lekturę! Po tym rozdziale piszę ten komentarz tak szybko jak tylko umiem bo chcę iść do rozdziału nr 2 :D

    OdpowiedzUsuń
  11. o jaaa, podoba mi się jak piszesz. Cóż więcej.. zabieram się za kolejny rozdział xd

    OdpowiedzUsuń