CZĘŚĆ DRUGA OPOWIADANIA
II
A Japanese legend says that if you can’t sleep at night it’s because you’re awake in someone else’s dream ~ Autor nieznany
Jastrząb od kwadransa
wznosił się na niebie, patrolując szerokie połacie Hollywoodzkich wzgórz.
Wybrał wczesny wieczór, kiedy niebo przybrało granatowy odcień, a na horyzoncie
tkwiły ostatnie promienie pomarańczowego słońca.
Do moich nozdrzy
dostawał się zapach wiatru nasyconego aromatem tysięcy gatunków dzikich kwiatów
i drzew, który wdychałem pełną piersią do swoich płuc, a nad głową nadal latał
wielki drapieżnik, którego potencjalna ofiara kryła się gdzieś w wysokiej
trawie. O tej porze zwierzęta były ospałe i mniej ostrożne, co przenosiło się
na szalę drapieżcy.
Stojąc na wzniesieniu
spostrzegłem delikatny ruch, zdradzający obecność małego stworzonka ukrytego w
zaschniętych kępach dzikiej trawy, a gdy ponownie uniosłem wzrok na ciemne
niebo, predator pruł w jego kierunku, jak rozpędzona kula armatnia.
Przez ułamek sekundy
myślałem, że czarnemu ptaszysku odbiło, że świadomie spada z niewiarygodną
prędkością na ziemię, ale jastrząb działał krok po kroku, według ustalonego
planu, jakiego nauczył go instynkt drapieżcy.
Ptak podszedł niczego
nieświadome zwierzę z góry, porwał je w swoje ostre szpony i wzniósł w stronę
nieba. Przy nikłym świetle zachodzącego słońca nie potrafiłem dokładnie
zidentyfikować, co takiego trzymał w pazurach, jednak mogła to być młoda
sarenka, zamieszkująca te tereny odkąd pamiętam. Jej losy były już w rękach -
albo raczej szponach - umięśnionego giganta.
Ptak był tak wysoko, że
tworzył na niebie niewyraźny kształt i gdy zdawało się, że zaraz zniknie z
mojego pola widzenia, zwierzę rozluźniło pazury, zrzucając na ziemię brudną
robotę.
Wypuściłem z ust suche
powietrze, napawając się pięknem, jakim darzyła mnie Matka Natura, brutalna i
krwista kobieta, żyjąca w swojej harmonii od Wielkiego Wybuchu, bo przecież nie
tylko fauna i flora tworzy naturę, na nieustalonych przez nikogo zasadach.
Jej domniemany chaos
był w rzeczywistości idealnym porządkiem, którego człowiek nigdy, choćby bardzo
się starał, nie osiągnie. Miałem to szczęście być świadkiem nieskończonego
cyklu życia i śmierci, w którym nie było równych i równiejszych, który
rozgrywał się tak blisko mojego domu. Lubiłem przebywać w progach Natury, być
jej cząstką.
- Jeśli natura rzeczywiście jest kobietą, byłaby nią Vicky. Kusi i
uwodzi, nikt nie zna jej prawdziwego charakteru, a mimo niebezpieczeństwa,
człowiek i tak chce odkryć jej tajemnice.
- Zamień się ze mną rolami, od dzisiaj ja gram na gitarze, a ty
piszesz teksty. A tak serio, polemizowałbym kim jest Natura – posłałem
Tomislavovi nijaki uśmiech, podobny do tego, jaki wysyłam codziennie
roznosicielowi gazet, małemu chłopcu, jeżdżącemu od domu do domu. Dorabiał od
małego z cichym marzeniem, że kiedyś zostanie tak jak ja, rozpoznawalną
gwiazdką rocka. Życie zweryfikuje, nie?
Nad naszymi głowami
wisiała połyskująca kurtyna gwiazd, długa na miliony mil. Słońce na zawsze
pożegnało się z tym marcowym dniem, ustępując wietrznej nocy. W oddali migotały
złote światła mojego miasta, które z tej odległości wydawały się strasznie
karłowate i nijakie.
Ot, zwykłe miasteczko
na zachodzie Ameryki, z którym każdy człowiek, z niejasnych dla mnie przyczyn,
wiązał spełnione marzenia i znanych ludzi. Moje marzenia były naprawdę żałosne,
zważywszy, że osiągnąłem już wszystko i kurewsko mi się nudziło.
Jedyne czego pragnąłem, to znaleźć spokój,
którego wszyscy szukamy, a który bywa dany tylko nielicznym z nas. Było to dla
mnie tak nieosiągalne, jak wyjście z cienia dwadzieścia lat temu i zagranie w
pierwszym popołudniowym serialu, żeby ludzie zobaczyli, kim jest ten smarkacz z
ładną buźką.
Widocznie urosłem i
moje priorytety się zmieniły. A co do znanych ludzi w Los Angeles… Jeśli
pokazałaś tuzin razy cycki, zaliczałaś się do tych znanych indywiduów.
- Natura ma naturalny odcień włosów, czerwień chyba nim nie jest,
hmm? – parsknął Tomo, przywołując mnie do pionu.
Od dawna prowadziłem z
samym sobą ciekawe konwersacje, dochodząc często do zaskakujących odkryć o
swojej naturze i otaczającym świecie. Wystarczyło, że zapytam siebie, co stało
się z jej naturalnym rudym kolorem włosów, a po kilku minutach żywego dialogu
przechodzę do polemiki o światowym wzroście samobójstw i jego przyczynach.
Chciałbym rozwiązać ten
problem, jestem dobrym człowiekiem i czuję na barkach ciężar, ale nim uczynię
pierwszy krok do rozwiązania tego ambarasu, wszystko wokół powstrzyma mnie,
mówiąc, że i tak nie zmienię całego świata i lepiej zająć się samym sobą,
pozwalając światu powoli gnić i umierać.
- …bezużyteczny – skończył Tomo, a ja spojrzałem na niego lekko
zamroczonym wzrokiem.
- Taa, znowu nie słuchałem – przepraszająco wzruszyłem ramionami,
a Tomo skrzywił twarz, uświadamiając mi, jaki cholernie ważne rzeczy mnie
ominęły.
Szybkim rokiem
minęliśmy słynny na całą kulę ziemską napis „HOLLYWOOD”, odgrodzony siatką od
zwierząt i ludzi uważających się za wandali. Osobiście nazywałem ich małpami,
nie ubliżając małpom.
Brzuch Tomo rozerwało
głośne burczenie…
- Przepraszam, że nie zdążyłeś zjeść – tłumaczę, lekko zdołowany
faktem, że wyciągnąłem swojego przyjaciela z pustym żołądkiem, nie mówiąc mu,
gdzie dokładnie idziemy.
- Nie szkodzi, naprawdę – machnął ręką. – Tagiatelle Carbonara z
sosem śmietanowym i białym winem, naga kobieta w stroju Victoria’s Secret
nigdzie nie ucieknie!
- Ha! Nie uwierzysz, ale na mnie w domu czeka kolejna rozgrzana
kocica!
- Przygarnąłeś kolejnego kota? – Tomo patrzy na mnie zza
krzaczastych brwi.
- Nazwałem ją Pamela. Ma wielkie cycki.
- Jest w ciąży?
- Nie, jest po prostu przy kości.
Oboje przyśpieszyliśmy
kroku, śmiejąc się pod nosem, choć w moim przypadku trudno było odróżnić śmiech
od kaszlu astmatycznego. Prędko wyciągnąłem z kieszeni mój inhalator i wsunąłem
go do ust.
- Jak Shannon? Mama się odzywa?
- Jakoś… – psik. - …idzie – odpowiedziałem zdawkowo, nie chcąc
zagłębiać się w szczegóły.
Tak, poczułem to w
tonie Tomislava - dręczący obowiązek towarzyszenia mi, podczas gdy Chorwat miał
mnie głęboko w dupie, pewnie sam miał trochę problemów, choćby z Vicky, a ja,
jak przystało na zakompleksionego egoistę/pępek świata, nie miałem o nich
pojęcia.
Szczerze mówiąc, mogłem
zrobić to sam, bez obserwatorów i zbędnych pytań, ale dzisiaj potrzebowałem
jednej osoby do usatysfakcjonowania swoich hedonistycznych potrzeb. Byłem
samotnikiem z głośnym umysłem, skłonnym do przemiany myśli w akcje, ale dzisiaj
NAPRAWDĘ potrzebowałem drugiej osoby.
Nareszcie dotarliśmy do
krawędzi wzgórza, za którym kryło się głębokie urwisko prowadzące do nikąd.
Przed nami malowała się zapierająca dech w piersiach panorama na Los Angeles i
aż prosiła się, żeby uwiecznić ją na kliszy aparatu, niestety miałem ze sobą
tylko moją Jeżynkę, której marny flesz nie zdołałby przynieść oczekiwanego
efektu.
Ach, moje Sacrum,
miejsce objęte magicznym spokojem i - choć otwartym dla każdego - zrozumianym
przez nielicznych. We współczesnym świecie fajniej było naćpać się i przespać z
byle kim, niż pobyć sam na sam w progach Matki Natury, która moim osobistym
zdaniem mogła być ruda!
Tymczasem Profanum
jarzyło się w oddali, bucząc na mile sygnałami karetek i głośną muzyką z
przedmiejskich klubów.
Miałem na sobie
granatowe spodnie z New Yorkera, bluzę z kapturem z Pumy, specjalne turystyczne
buty od Raplha Laurena i zestaw szalik+czapka od mojej mamy, które dostałem na
ostatnie urodziny. Nie potrafiłem zidentyfikować ciuchów Tomo, ale znając jego
podejście, mógłby nosić nawet worek na ziemniaki.
- Niektórzy ludzie godzą się ze swoim losem. Biorą co przyniesie
im życie, bo teraz wszystko jest takie popierdolone. O czym ja do cholery
mówię? Nie mam o niczym pojęcia…
Tomislav przytakuje,
choć wiem, że - w przeciwieństwie do mnie - słucha.
- Wybierz sobie kamień albo mały głazik, w zależności z czym masz
problem, i rzuć nim ponad urwisko. I gdy rzucasz, wydzieraj się na cały głos.
- Płaczem wojownika? – sugeruje Tomo.
- Ta, płacz wojownika uśpionego w tobie. I gdy tak wrzeszczysz,
wypuść z siebie jakąś szczególną cechę albo problem, z którym się borykasz od
niewiadomo jakiego czasu, który nie pozwala ci normalnie funkcjonować.
Tomo patrzy na mnie
chwilę podejrzanym wzrokiem, zdając sobie sprawę, o czym, o kim mówię.
Właściwie widzę przez chwilę w jego oczach żal, że pierdolę się z własnymi
myślami od tylu lat, chociaż powinienem to wyrzucić z głowy i wrzucić kolejny
bieg.
- Zostawiasz to za sobą. I teraz właśnie to zrobimy. Kto pierwszy?
Tomislav nie odpowiada,
lecz od razu przechodzi do rzeczy, przykucając na kamienistym gruncie i
odszukując właściwy kamień. Nie mam pojęcia, co kryje się za tą owłosioną
czaszką, za tym szerokim uśmiechem i wolę nie wiedzieć, bo poczuję w sobie
wstyd i zakłopotanie, jeżeli jego kłopot okaże się większy od mojego, a sobie z
nim radzi, w przeciwieństwie do mnie i moich popierdolonych problemików.
Tomislav przerzuca
kamień z ręki na rękę, badając jego wielkość, kształt i ciężar, po czym bierze
zamach, kilkumetrowy rozpęd i z przydługim wrzaskiem rzuca nim w otchłań
czerni. Mam wrażenie, że echo jego krzyku niesie się jeszcze daleko, a niczego
nieświadoma osoba zamartwia się czy nie doszło do morderstwa albo nie
zepchnięto kogoś z klifu. Tomislav odchrząkuje i odchodzi, wpatrzony we własne
Adidasy pokryte osadem. Jest tak ciemno, że musi oświetlać sobie drogę
wyświetlaczem telefonu.
- Chyba słyszałem, jak ktoś powiedział „auć” – podniosłem lekko
kąciki ust.
Nachodzi moja kolej,
moment na który czekałem od rana, kiedy przylepiła się do mnie upierdliwa myśl,
jak mucha do gówna. Tylko takie pseudo-metafizyczne zabawy mogą mi pomóc,
tłumaczę sobie, choć w głębi duszy wiem, że przeczę sam sobie.
Okaże się po fakcie,
dlatego biorę do prawej ręki dość spory kamol, macam go w dłoni przez kilka
sekund, wsłuchując się w głęboką ciszę panującą obok i rzucam, ot tak. Moje
wycie trwa znacznie krócej niż ryk Tomislava, a kamień upada bliżej. Super,
śmieję się cicho w myślach, choć moja twarz nie wyraża żadnej emocji, kolejna
zabawa zdyskwalifikowana.
Kurwa mać.
- Nigdy nie wylądował! – ryknął
Tomo. – Co to znaczy?!
Cicho chichoczę, choć w
środku jestem strasznie zawiedziony. Miałem cichą nadzieję, że rzucanie
kamykami nad przepaścią mi pomoże, wmówię sobie później w domu, gapiąc się na
sufit, że właśnie rzuciłem starymi wspomnieniami, wymazując je z pamięci, a ryk
ze środka mojego gardła dobitnie to potwierdził.
W rzeczywistości nie
rzucałem kamieniami, a grochem o ścianę. Byłem za-wie-dzo-ny.
Nastała północ, żadne wilki nie wyły. Z rękami w mojej
bawełnianej, ciemnej bluzie usiadłem na zboczu, dając się omotać moim myślom.
- Mam na imię Jared Leto. Jestem reżyserem, jestem muzykiem,
jestem aktorem. Jestem też częściowo managerem, grafikiem artystycznym. Znany
jestem z tańca i chodzenia na dłuższe wyprawy. Oprócz prostytucji zajmuję się
też pisaniem tekstów piosenek, ale to jedno i to samo, skoro sprzedajesz swoją
duszę i ciało ludziom.
Moje myśli tańczą
flamenco. Nowy pomysł na piosenkę. Rytm, takt, melodia, zwrotka, refren,
zwrotka, refren, refren, bridge, refren, refren, fade out. Miesiąc temu
zaciąłem się przy goleniu. Powinienem dawno skończyć tę durną książkę. Jutro
idę do tatuażysty. Shannon i Chenault nazwali swoją córkę Margalo. MARGALO.
MARGALO. MARGALO. Co za popierdolone imię.
Wykres globalnego
ocieplenie w mojej głowie. Topniejące czapy lodowe, niedźwiedzie polane, pingwiny
cesarskie. One nie będą miały gdzie mieszkać, jeżeli nie zaczniemy dbać o
planetę TERAZ. NIE JUTRO, NIE POJUTRZE - TERAZ. Apartheid. Wyścig zbrojeń
nuklearnych. Komunizm w Ameryce Łacińskiej. Opanowanie epidemii AIDS na Haiti.
Zmniejszenie inflacji, deficytu budżetowego. Dyskryminacja rasowa,
dyskryminacja homoseksualistów, DYSKRYMINACJA. Ogólnodostępna pornografia.
Przemoc w telewizji, kinie, Internecie, muzyce popularnej.
Przez kilka sekund
gapię się tępo w jeden punkt w oddali, po czym wzdrygam się na myśl o tym, jak
dużo… myślę. Wracam do domu z MYŚLĄ, że znowu czeka mnie nieprzespana noc, bo
mój mózg zasypie fala natrętnych myśli, w tym jedna, najważniejsza – Ramona
Silver.
~*~
Czasami mam dojmujące
wrażenie, że powinnam przestać, że to naprawdę niczego ze sobą nie niesie, że
to kolejne, kanonowe, żałosne, nic nie warte opowiadanie i trzeba spojrzeć
prawdzie w oczy - pewnie nigdy nie będzie lepsze. Zresztą… co ja pierdolę.
A z drugiej strony -
widzę parę osób, którym się to podoba, które kochają mnie za ten chłam,
doceniają mój wkład pracy i to zauważam.
Prawda jest taka, że
nie powinnam się wgłębiać czy to ze sobą coś niesie, czy nie, czy ma w sobie
jakąś zajebiście głęboką, górnolotną ideę, którą powinien znać prawdziwy
człowiek.
Mam to gdzieś.
Serio.
Ja pierdole.
+ Ewidentnie scena z rzucaniem kamieniami zerżnięta z fragmentu Artifact'u, którego zwiastun wyciekł do sieci.
++ Dziadu zostanie u mnie przestawiony jako maniak mody w stylu
„Mam na sobie bokserki z Calvin’a Klein’a”.
+++ PRZYPOMINAM O KOMENTOWANIU, WY LENIWE SKURWYSYNY.
+++ PRZYPOMINAM O KOMENTOWANIU, WY LENIWE SKURWYSYNY.
- korekta: suckit
Będę pierwsza! :D
OdpowiedzUsuńZajebiste, zajebiste, zajebiste. Szykuje się niezły rozpierdol, na który z niecierpliwością czekam.
~Jaredachu
No proszę, i od razu widać różnicę. Naprawdę umiesz "wejść w Dziada" (wybacz określenie, było zamierzone).
OdpowiedzUsuńSam prolog nie jest zbyt długi i akcji nie ma w nim wiele, a jednak daje przedsmak tego, co będzie dalej. I, na szczęście, dostaniemy kontynuację części pierwszej, nie zaś jej drugą wersję. Choć, po prawdzie, możesz śmiało wcisnąć gdzieś parę retrospekcji z punktu widzenia Jareda, to może być ciekawe. Wspomnienia ważniejszych wydarzeń, kłótni z Ram... I potraktować to jak smaczne kąski (już widzę, jak przetrząsam poprzednie rozdziały, szukając tego samego momentu i porównując reakcje bohaterów).
Rozpisywać się nie będę, dobrze wiesz, że należę do tych paru osób, o których wspomniałaś pod prologiem.
Jeeezu, ciekawa jestem scen +18 opisywanych przez Dziada. Już się ślinię :P
Te retrospekcje ciekawe, myślałam nad tym, ale zdecydowanie skupię się na teraźniejszości i uczuciach bohatera.
UsuńSceny +18... nawet ja nie wiem jak będą wyglądać :)
Chciałam napisać wiele, ale jak zwykle zanim zaczęłam, wszystko co sobie pomyślałam uleciało. Jednak zapamiętałam jedno - artysta kompletny, tworzy kolejne części. Perspektywa Jareda, opisywana przez nietuzinkową i ''so out of the box person'' musi być co najmniej dobra, ale w twoim wykonaniu jest wyśmienita. Jestem też pewna, że kontynuacja także taka będzie, bo jeszcze nigdy mnie nie zawiodłaś ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Zatrzymałam się i gapiłam. Gapiłam i gapiłam. Chyba przez większość piosenki Green Daya, która mi tu właśnie leciała.Po pierwsze nowa grafika! Z a j e b i s t a! Znam dobrze to foto Jareda ale nigdy nie pomyślałam,że można je tak super przerobić i wgl...No i jeszcze ten tekst, który kurewsko dobrze wpasowuję się w tą historię! Brawo i cię ci za to. Sama robisz te grafiki?
OdpowiedzUsuńCo do prologu, to powiem tak. Wstęp przynosił mi na myśl jakąś refleksyjną książkę, ale też nie koniecznie mi pasował. To tylko moje odczucie. Ale dalsza część, opis Hollywood i dalej już rewelacyjna. No tak Shannon ma rodzinkę własną, Tomo też więc biedaczek został sam. ciekawe czy Constance pozwoli aby jej synek tak cierpiał. "Metkowy" Jarek? Nooo.
tak więc z ciekawością, nawet cholerną czekam na więcej.
No co ty, jestem kompletnym beztalenciem w grafice, poprosiłam pewną osobę z DeviantART i trzy ostatnie nagłówki (łącznie z powyższym) wykonała specjalnie dla mnie. :)
UsuńW końcu ! :D
OdpowiedzUsuńzaczne od grafiki, wiec jest zajebista !
hmm szkoda, że tak krótko tylko ... :/ ale już czuję, że bedzie fajnie ^^
nie wiem co moge jeszcze napisac.
A ! to już rok ??!?! jak ten czas leci... co prawda nie jestem od początku, ale... prawie ;) i ten cytat na początku też fajny, już to gdzieś czytałam, ale nie wiem gdzie.
Ok kończe i czekam na wiecej !
pozdrawiam;)
Pierwsze co odczułam, to ta zajebiście wydatna zmiana pomiędzy narracją Ramony i narracją Jareda. Jakbyś nie pisała tego ty, a ktoś inny, bardziej ułożony psychicznie (lol). Bardziej męski punkt widzenia, biznes, środowisko. Dziadowe te myślenie. Nadal uważam że pisanie z Dżaredowej strony jest niemal niemożliwe, także z mojej strony duże wyzwanie, czekam na więcej.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Leniwy Skurwysyn.
PS. Jakby co to nie czytam Twojego opowiadania w oczekiwaniu że otrzymam od Ciebie komentarz. To tak u mnie w głowie nie działa, nie oczekuję niczego w zamian. No może Dżareda. Także wiesz. Żadnego obowiązku.
Bardzo fajny nowy wygląd, podoba mi się;) No i ciekawie się zapowiada, narracja z pkt. widzenia Jareda już mi się podoba, trzymaj tak dalej:)
OdpowiedzUsuńNo tak jak już pisałam na Twitterze, JARAM SIĘ!!
OdpowiedzUsuńNowy wygląd, nowe karty bohaterów podobają mi się bardzo tylko brakuje mi tych opisów pod nimi,. Ale mam nadzieje, ze może je uzupelnisz :D
Rozdział bardzo mi się podobał, w roli Dziada jak narazie idzie Ci bardzo dobrze, tak jak tam wyżej już ktoś pisał, umiesz wejść w ta role. Jestem ciekawa jak Ci pójdzie dalej, jak bedą wyglądały sceny +18, i tak ogólnie :)
Życzę weny i powodzenia
~FELA
Awwww, piękny szablon! <3
OdpowiedzUsuńZakochałam się! ;)
Przeczytałam Twoją interesującą przedmowę, która zresztą poprawiła mi humor.
Wchodzę sobie do spisu treści, a tak tyle rozdziałów.. Hm, będę musiała czytać w częściach jakoś, bo sporo tego.
Zainteresowało mnie to, że opublikowałaś drugi prolog z perspektywy innego bohatera i przyznam, że to bardzo dobry pomysł.
Cóż na temat opowiadania nie mogę się wypowiedzieć (jeszcze), ale dodaję do linków i gdy przeczytam wszystko, to wtedy się odezwę :)
Pozdrawiam i dodaję do linków ! :)
Tak jestem Leniwym Skórwesynem(:
OdpowiedzUsuńTrochę się bałam Jareda w Twoim wykonaniu, ale niepotrzebnie. Bardzo dobitnie przedstawiłaś co się dzieje obecnie w jego głowie oraz co a raczej kto zaprząta jego myśli i cholernie mi się to podoba. Niby jest to cały czas to samo opowiadanie, a mam wrażenie jakby to było coś zupełnie nowego. Po części tak jest, ale to nieistotne. Podoba mi się i to bardzo, tak, że teraz niecierpliwie czekać będę na pierwszy rozdział. Tak więc zepnij poślady, pisz i dodawaj. A za fragment ściągnięty z Artifactu masz kopa w dupę, bo nie znoszę spojlerów!!!
OdpowiedzUsuńCieplutko pozdrawiam :D
Jestem w szoku, że tak dobrze opisujesz rzeczywistość oczami Dziada! Uważam go za jedną z najbardziej nieprzeciętnych istot, a w twojej pracy wypada niezwykle naturalnie i tak... Dżaredowato ;p
OdpowiedzUsuńPodoba mi się jego myślotok, milion spraw na minutę, a zwłaszcza to, że myśli o Ram. Refleksje na temat natury i życia bardzo na miejscu i pasują do tego staruszka i jego dziwactw.
A scena z Artifactu? Również wypadła genialnie. Mówiąc szczerze nawet próbowałam się w to całe rzucanie kamieniem zabawić i u mnie też nic to nie dało, więc rozumiem doskonale, jak czuje się Jared.
Miło, że pojawił się Tomo^^
A no i nie myśl, że twoje opowiadanie, jest jak każde inne! Co to to nie ;p Osobiście uwielbiam je w każdym calu, więc nie marudź i dalej zachwycaj zajebistością.
Czekam na next!
Na początku to ogółem pozdrawiam mój komputer-internet- ponieważ ten prolog przeczytałam jako jedna z pierwszych(tak,wyczekując na niego jak jakaś nieeenormalna O.o) i nie omieszkałam nie zamieścić komentarza,ale sie nie dodał-,- Ale po co to piszę? Żeby Cię uświadomić,że,iż,gdyż zawsze czekam na nowy rozdział jak nie wiem co. Codziennie sprawdzam po kilka razy czy czegoś nie wyskrobałaś O.o <-- tak,to przez Cb, bo takie głupie opowiadanie piszesz O.o Co do prologu, to jakoś mi dupy nie urwał,ale i tak scena z rzucaniem kamieni wymiata (po niekąt,bo jest tam niezawodny TOMO <3)Tak czy inaczej to uwielbiam tego bloga! Chociaż nie zawsze rozdział podobają mi się ma maxa,to i tak coś jest w Twoim stylu pisania,ze kurczę nigdy nie ma negatywów! Dobra kończe to! Dodaj rozdział-to moja puenta- haha xd serio, bo ja zaraz sfiksuje! I wiem,że nie jestem wielkim krytykiem literackim,ale trochę poczytałam to i tamto i jak Cię obchodzi co ja piszą Ci Twoi czytelnicy, to dawaj tak dalej maaaała! :D ~martyloon
OdpowiedzUsuńAaaaa nareszcie! :D Nie mogłam się doczekać i wciąż nie mogę dalszych części. Co tu dużo pisać? Kocham to opowiadanie i chcę więcej ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie:http://my-dreams-will-never-change.blogspot.com/
KIEDY NOWY?
OdpowiedzUsuńojej za późno(:
OdpowiedzUsuńRamona nie wkurwiaj Nas... dodaj nowy rozdział, ładnie prosimy.
OdpowiedzUsuńP.S. Baardzo ciekawa ta Dziadowska perspektywa, bardzo! Podoba się.
Za długo siedzialam cicho... Koniec tego dobrego!
OdpowiedzUsuńObiecalas mi, ze nie zapomnisz o Nas. Prawda? Prawda.
A tym czasem, co robisz? Nowego rozdziału nie ma. Żadnej notki nie ma. Nawet głupiego, 'pocalujcie mnie w tylek'!
Jeżeli zależy Ci na czytelnikach to chcociaz słowo wyjaśnienia sie należy.
A Ty nie odezwalas sie od listopada.
Rozumiem brak weny, brak czasu na przepisanie rozdziału, kazdy ma tez inne obowiązki i ważniejsze sprawy.
Ale żeby nawet słowem sie nie odezwać, ze żyjesz, ze dodanie rozdziału sie przedłuży, tego nie potrafię zrozumieć.
Mowilas, ze nowa cześć z punktu widzenia Dziada to jest to na co czekalas. Ze podoba Ci sie i chcesz to dodać i teraz co z tym?
Ja na nowy rozdział będę czekać. Nie wiem jak inni... Może stracili chęci a może są wytrwali.
Proszę Cię tylko żebyś napisała co, jak i dlaczego.
~FELA
Czytam Twojego bloga już od pół roku i dzisiaj kończąc na tym rozdziale postanowiłam pozostawić po sobie jakiś "ślad". Chciałabym Ci podziękować za emocje "wlane" w to wszystko. Masz dar do pisania, tylko gratulować ;)
OdpowiedzUsuńI nawet nie myśl, że to co piszesz, to jedno czyste gówno, bo tak nie jest. Czekamy z niecierpliwością na następne rozdziały.
Przyjechałam zmieszać Cię z błotem, GDZIE DO CHOLERY JEST KOLEJNY ROZDZIAŁ?!?!?! No ja się pytam gdzie?!?!?! Kopsnij ten swój tyłek do komputera i pisz, bo nie mam co czytać :)
OdpowiedzUsuńPozdrowionka :)
Jak długo muszę trzymać się jeszcze tej ramy, ręka mnie już boli?(:
OdpowiedzUsuńramona proszę, zlituj się i nie każ nam czekać już dłużej :c
OdpowiedzUsuńZapowiada się zajebiście, Jared ją ZAJEBIŚCIE KOCHA. Tyle,że...napisz wreszcie! Przy tym opowiadaniu jakbym przenosiła się w ten ich świat jako postronny obserwator,ale też czasem jako członek tych wydarzeń. Głupia ja xd. PISZ PISZ PISZ! xx.
OdpowiedzUsuńtak zadowoleni(:
OdpowiedzUsuń